Sąd Okręgowy w Krakowie, rozpoznając ponownie sprawę z powództwa kandydata na burmistrza Tomasza Żaka przeciwko radnej Alicji Studniarz, oddalił wniosek w trybie wyborczym.
Tomasz Żak uznał, że treści publikowane w liście otwartym do mieszkańców przez radną Alicję Studniarz naruszają jego dobra osobiste. Zdecydował się skorzystać z tak zwanego trybu wyborczego, który pozwala kandydatom na szybki proces.
Niestety, dla Tomasza Żaka Sąd Okręgowy w Krakowie nie podzielił jego uwag i uznał, że radna Alicja Studniarz mogła sobie pisać krytyczny list, a sama jego treść nie stanowi materiału wyborczego komitetu.
To już drugi wyrok Sądu Okręgowego w tej sprawie, bo od pierwszego Tomasz Żak się odwołał i w apelacji uzyskał jedynie tyle, że sprawa ma być rozpatrzona powtórnie, co i tak nie pomogło.
Co właściwie napisała Alicja Studniarz w liście do burmistrza i czy rzeczywiście jest o co się kłócić w sądzie?
Sam list z francuskimi odwołaniami ma charakter satyryczny i co ciekawe ani razu nie pada w nim nazwisko zainteresowanego.
Oto treść listu radnej:
"J'accuse...! Oskarżam!
List otwarty do Prezydenta Republiki AndrychówPanie Prezydencie jesteśmy rówieśnikami, należymy do pokolenia urodzonego w niewoli PRL-u, okutego w powiciu, bez nawet tej jednej wiosny w naszym życiu. Należymy do generacji, której przyszło przeżywać Balcerowicza czas. Transformację społeczną, polityczną i ekonomiczną, która zniszczyła naszą młodość i beztroskę. Ten okres dla nas wszystkich był piekłem życia. Bezrobocie, praca na czarno, zapłata „pod stołem” za wykonaną pracę, brak ubezpieczenia i kapitalistyczna przemoc wprost przeniesiona z XIX wieku. A chcieliśmy żyć, wychowywać nasze dzieci, uchronić je przed naszym losem, dać im inną przyszłość.
Wszyscy solidarnie podnosiliśmy z biedy nasz kraj, wszyscy chcieliśmy się zanurzyć w strukturach Unii Europejskiej, z trudem i wysiłkiem wypełnialiśmy jej standardy. Zrobiliśmy to! Dwadzieścia lat wyrzeczeń, ciężkiej pracy i marzeń. Aż w roku 2010, kiedy już wybudowaliśmy te autostrady, stworzyliśmy podstawy nowoczesnej gospodarki, pojawił się Pan. Uśmiechnięty, czarujący, lekko zaczepny, nasz chłopiec z plakatu. I uwierzyliśmy! Daliśmy się zwieść wspólnej drodze, obietnicom spożytkowania owoców naszej dwudziestoletniej pracy, w sposób sprawiedliwy dla wszystkich. Od razu przystąpił Pan do rzeczy. Z naszych podatków kupił Pan od upadającej Andorii grunty, pod pozorem ratowania miejsc pracy i zabezpieczeń emerytalnych jej pracowników.
W rzeczywistości ratował Pan nieudolnych kolegów z zarządu tej spółki, którzy pozbawieni talentów menadżerskich doprowadzili ją do bankructwa. Jej pracownicy już wtedy mieli prawem państwowym gwarantowane świadczenia za wykonaną pracę, natomiast zarządowi groziła odpowiedzialność karna. W tych gruntach następnie utopił Pan miliony złotych naszych podatków i przynależnych nam środków pomocowych z Unii Europejskiej, tylko po to, aby ukryć przed nami własną niekompetencję i brak znajomości geomorfologii tego terenu. Użył Pan również naszych wspólnych pieniędzy do ratowania prywatnej spółki ciepłowniczej, która po przywłaszczeniu majątku Andrychowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego i jego pełnym wyeksploatowaniu nie miała już kapitału na jego odtworzenie.
Kupił Pan andrychowski pałac klasycystyczny, od jego bardzo świeżych spadkobierców, którzy w nim, poza wczesnym dzieciństwem, nigdy nie mieszkali, a Andrychów odwiedzili, tylko w celu, jego zyskownej sprzedaży. Wybudował Pan krytą pływalnię i za to należy się chwała, ale uczynił Pan to, za równowartość dwóch takich pływalni! Zniszczył Pan naszą Pańską Górę, nadając jej prostackie funkcje nowoczesności, w postaci ton betonu wypełnianego śmierdzącym asfaltem. A to wszystko za cenę największego w historii Andrychowa długu, za który nasze dzieci i wnuki, będą płacić swoją przyszłością, przez najbliższe dwadzieścia lat! Dziś w przeddzień kolejnych wyborów, już nie ma chłopca z plakatu, jest upozowany na demokratę kandydat, który jeszcze ostatni raz, chce dorwać się i zawłaszczyć resztki mojej przyszłości.
Siedząc przy moim starym biurku, widzę jak gdyby cień jemiołuszki zabitej przez fałszywy lazur szyby. Już nie fruwając, w jej odbitym niebie. Już nie czuję na podniebieniu zmieszanej z herbatą magdalenki...Nie chcę kolejnych czternastu lat. Lękam się ich. Nawet w pierwszym zdaniu powieści o pięknej kobiecie napisane jest „Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”. Nasza andrychowska rodzina, jeszcze do końca nie uporała się ze swoją industrialną przeszłością, w naszym mieście, jeszcze straszą puste hale fabryczne, blokując jego przestrzenny rozwój, a już zagospodarował i wydał Pan naszą przyszłość na odsetki, raty kredytów, obligacje, już oddał Pan naszą przyszłą pracę, nasze nadzieje i marzenia. Mam tego dość! Cherchez la femme, Monsieur le Président!
W treści wykorzystałam następujące motywy i symbole literackie: List Emila Zoli do Prezydenta republiki francuskiej, „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza, „Blady ogień” Vladimira Nabokova, „W poszukiwaniu straconego czasu”, tom I „W stronę Swanna” Marcela Prousta, „Anna Karenina” Lwa Tołstoja, „Mohikanie Paryża” Aleksandra Dumas.Alicja Studniarz
W niedzielę mieszkańcy Andrychowa znów pójdą do urn i w drugiej turze wyborów zdecydują, kto będzie burmistrzem przez kolejne pięć lat. O stanowisko burmistrza w drugiej turze ubiegają się Tomasz Żak i Beata Smolec.
Dyskusja: