To, co dzieje się z budżetem Wadowic od kilku lat, niejednego "świadomego księgowego" przyprawiłoby o palpitacje serca. Polityka "#nicnierobienia" jeśli chodzi o inwestycje doprowadziła do tego, że na koniec tego roku w kasie miejskiej zostaje aż 18,3 milionów złotych. Z takimi zaskórniakami samorząd i burmistrz Mateusz Klinowski zostają na ostatni rok tej kadencji i tylko od nich zależy, czy będą potrafili to wykorzystać. Czasu mają jednak bardzo mało.
Z opublikowanego niedawno "wieloletniego planu finansowego", a także sprawozdania z wykonania tegorocznego budżetu wynika, że poziom tzw. wydatków majątkowych w 2017 roku sięgnął zaledwie 3,3 mln złotych. Tymczasem w budżecie na 2017 radni rok temu uchwalili, że wydatki na inwestycje wyniosą 20,8 mln zł. Tego planu nie udało się zrealizować. Różnica jest zatem kolosalna.
Nigdy wcześniej Wadowice nie wydały tak mało na inwestycje. Ze świecą też można by szukać drugiego takiego samorządu z takim budżetem zarówno w Małopolsce, jak w kraju, który tak niewiele inwestuje. Stąd nie dziwią bardzo słabe pozycje w rankingach Wadowic zarówno jeśli chodzi o inwestycje, jak i wykorzystanie środków Unii Europejskiej.
Czy to się w końcu zmieni?
W ostatnim roku kadencji burmistrz Klinowski i radni chcą się poprawić. Z uchwalonego w środę budżetu na ostatni roku kadencji wynika, że zamierzają wydać na inwestycje ok. 36 mln zł.
To oczywiście plan, do którego należy podchodzić z dużą ostrożnością, co pokazał między innymi obecny rok. Nawet w samej Radzie Miejskiej trudno znaleźć radnego, który na serio wierzyłby, że "nowy plan inwestycyjny" w ostatnim roku kadencji uda się zrealizować.
Uchwalony na 2018 rok budżet to wydatki wynoszące 177,1 mln zł. Dziura budżetowa, też historyczna, to 27 mln zł. Miasto załata ją nadwyżką z tego roku (18 mln zł) oraz kredytami.
Dyskusja: