Beskid w trzech meczach rundy wiosennej zdobył jednego gola, stracił sześć. Rywale nie wyprzedzają go więc o lata świetlne, ale biało-czerwonym nadal brakuje jakości, żeby zacząć punktować. Dziś do plecaka trzy punkty zapakowała drużyna z Sandomierza.
Pierwsze dziesięć minut spotkania z Wisłą Sandomierz (1:3) należało do gospodarzy. Podeszli „wysoko" do przeciwników, którzy gubili się, wybijając bezładnie nawet proste piłki. W 4 minucie niewiele do szczęścia zabrakło zamykającemu akcję wślizgiem Gali. Później po centrze Senderskiego z kornera, głową przy bliższym słupku uderzył Dębski, ale przez to że był spychany przez obrońcę, nie mógł nadać futbolówce odpowiedniej precyzji i siły. Po kwadransie „z przodu" byli sandomierzanie. Piłkę sprzed własnego pola karnego wyprowadzał Marczak. W zgodnej opinii obserwatorów został „zahaczony" przez rywala. Gospodarze spodziewali się gwizdka oznajmiającego faul, sędzia nie zareagował, za to pięknym i skutecznym strzałem z dystansu popisał się Korona. W 36 minucie tylko świetnej instynktownej paradzie Widawskiego Beskid nie został pokarany po raz drugi. Rywal uderzył przewrotką pod poprzeczkę, lecz golkiper pokazał swój kunszt.
Pierwsza odsłona była wyrównana, choć to nasze najsłabsze pierwsze 45 minut w rundzie rewanżowej. Zabrakło nam świeżości. Chłopcy byli słabiej dysponowani fizycznie niż w poprzednich meczach. Kilku z nich gra z kontuzjami. To musi się po czasie odbijać na formie – ocenia trener Beskidu Edward Wandzel.
Na drugą połowę Beskid wyszedł z mocnym postanowieniem zdobycia gola wyrównującego, ale w 51 minucie przegrywał 0:2... Błąd przy wyprowadzeniu piłki skończył się kontrą i trafieniem Dziadzio. Wisła zaczęła grać swobodniej, dominować, więc sztab trenerski Beskidu zadecydował o zmianach w środkowej strefie, nie chcąc pozwolić rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Zdało to egzamin. Z kilkoma atakami piłkarzy z Sandomierza poradzili sobie obrońcy. W 90 minucie miejscowi kibice mieli dwa powody do radości. Po pierwsze andrychowianie zdobyli pierwszego gola w rundzie wiosennej, po drugie – zaczęła się iskrzyć nadzieja, że być może uda się wydrzeć punkt. Autorem trafienia był Senderski. Wykorzystał „jedenastkę", po tym jak chwilę wcześniej po jego uderzeniu z rzutu wolnego, ręką w polu karnym zagrał obrońca. Nadzieja na punkt zgasła tak szybko, jak się pojawiła. Trzy minuty później goście wyszli z szybką akcją, zakończoną celnym strzałem Stróżaka, który jesienią reprezentował barwy Beskidu i w tym sezonie zdobył dla niego najwięcej bramek. Tym razem również wywiązał się ze swoich obowiązków bez zarzutu, choć pracodawca już inny...
Nie pracowaliśmy dziś drużynowo, jako cały blok. Brakowało porozumienia pomiędzy formacjami, każda linia pilnowała własnej gry. Przez to zawsze o ułamek sekundy byliśmy spóźnieni, brakowało asekuracji. Przegrywając 1:2 rzuciliśmy siły do ataku. Lepiej szukać punktu, niż bać się trzeciej straconej bramki, co ostatecznie nas spotkało - tłumaczy trener Wandzel.
Do tej pory Beskid rozegrał trzy mecze. Z dwoma słabszymi, analizując tabelę, zespołami przegrał 0:1 (Wolania Wola Rzędzińska) i 1:3 (Wisła Sandomierz). Z walczącym o awans KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski uległ 0:2. Wynika z tego, że bez względu na potencjał rywala, zespół stać momentami na nawiązanie równorzędnej walki. W środę Beskid udaje się do Połańca, aby zagrać z Czarnymi, kolejnym zespołem z dolnych rejonów tabeli.
- Przegrywamy niewysoko. W obronie i pomocy potrafimy nawiązać walkę, może nie zawsze prezentujemy poziom rywali, ale zbliżony, przynajmniej w odpowiednim ustawieniu zespołu, bo z rozgrywaniem bywa gorzej. Problemem jest atak. Trudno nam przetrzymać piłkę z przodu, a co za tym idzie skonstruować akcję. Nie wywieramy presji na obrońców rywali, więc ci swobodnie rozgrywają piłkę od własnej bramki. Z tego co się orientuję jest w tej lidze kilka słabszych zespołów od tych, z którymi do tej pory graliśmy. Jeśli wpadnie na nasze konto pierwszy punkty czy punkty, powinno to dodać drużynie pewności. Według mnie najtrudniejsze mogą być mecze z rezerwami Wisły i Cracovii, które grają efektownie i kombinacyjnie. Póki co czekamy na to, żeby zoptymalizował się skład i próbujemy wyciągać wnioski z popełnianych błędów. Ich unikanie jest to o tyle trudne, że zawodnicy grają na „nieswoich" pozycjach, więc pomyłki się zdarzają – przyznaje Edward Wandzel.
Beskid Andrychów – Wisła Sandomierz 1:3 (0:1)
Beskid: Widawski – Marczak (59 Sternal), Dębski, Tylek, Senderski – Marczyński, Wandzel, Poznański (73 Zaremba), Gala – Michulec (80 Targosz) – Kurleto (55 Młynarczyk).
#TakiŻart, a tymczasem rzeczywistość zaskoczyła.#BeskidAndrychów
Opublikowany przez Wadowice24.pl na 2 kwietnia 2016
(AB), źródło: aksbeskid.pl
Dyskusja: