Historia, jakich wiele. Mąż, żona i w tle podejrzenia o romans, zdradę i oczywiście awantura.
Rozżalony mąż postanowił podzielić się swoją historią Zbigniewowi Stonodze. Kontrowersyjny działacz polityczny, a ostatnio wideobloger poszedł krok dalej i opublikował w Internecie materiał. Miasto żyje aferą.
39-letni pan Sławek (w materiale nie pada jego nazwisko) opowiada Zbigniewowi Stonodze, że jego żona na co dzień zajmująca się "robieniem paznokci", spotykała się z księdzem z Wadowic. 39-letni Sławek wynajął "panią detektyw", by zdobyć dowody na niewierność żony.
Twierdzi też, że żona go podtruwała, dając mu tabletki do wypicia. Gdy on po powrocie z pracy, umęczony na budowie, zasypiał po tych tabletkach, żona mogła spokojnie opuszczać dom i w domyśle spotykać się z innym.
39-letni Sławek twierdzi, że jego druga połówka randkowała z księdzem z wadowickiej parafii.
W materiale widzimy fragmenty filmu nagranego zimą pod hotelem koło Olkusza. To dzieło filmowe szwagra pana Sławka. Zdjęcia pokazują, jak pan Sławek, który śledził żonę, napada mężczyznę pod hotelem i szamoce się z nim oraz robi awanturę kobiecie.
Mężczyzną, którego dopada pan Sławek, ma być właśnie ksiądz z Wadowic.
Oglądając film dalej dowiadujemy się, że pan Sławek nie jest już... mężem swojej żony, a para rozwiodła się cztery miesiące temu. Co ciekawe, rozwód nastąpił bez orzekania o winie, a więc przed sądem argument o niewierności żony musiał nie zostać ujawniony.
Rozstaliśmy się po dobroci - przyznaje 39-letni mężczyzna.
Rozżalony rozmówca Stonogi nie wyjaśnia, dlaczego cztery miesiące po rozwodzie postanowił oskarżyć publicznie byłą już żonę i księdza o romans. Nie ma też informacji o tym, że do prokuratury zgłoszono "podtruwanie pana Sławka tabletkami".
Jak twierdzi pan Sławek, nie chce on, by ksiądz był już księdzem, bo takie zachowanie jest niemoralne. Męczy go to i liczy na sprawiedliwość.
W poczuciu własnej sprawiedliwości Zbigniew Stonoga postanowił wybrać się do Wadowic, by odszukać księdza. Nie udało mu się. Chciał też porozmawiać z proboszczem wadowickiej parafii. Nie udało mu się, choć kilka razy dzwonił do furty na plebanii. I to tyle.
W efekcie oskarżył księdza o to, że...
"(...) załatwiał specyfiki. Ona czyli niewierna żona podsypywała je do napojów męża, a gdy ten zasypiał lub tracił przytomność kochanek w sutannie zabierał oblubienice do jednego w hoteli na terenie Olkusza." - napisał na Facebooku.
Stonoga oskarża też, że o wszystkim miał wiedzieć proboszcz parafii, który...
"(...) wielokrotnie doradzał zdradzonemu mężowi, aby odpuścił ten temat".
Po opublikowaniu materiału na platformie Youtube i Facebooku filmik widziało już kilkadziesiąt tysięcy.
Materiał Zbigniewa Stonogi ma charakter jednostronny i oskarżycielski w stosunku do księdza z Wadowic. Oprócz gadaniny, dowodów na przedstawione tezy brak. Wypowiedzi drugiej strony nie ma, a parafia w Wadowicach nie komentuje sprawy.
Niezależnie od tego, ile jest prawdy w historii pana Sławka, to sam materiał i jednocześnie fakt udokumentowania napaści przez niego na "księdza" oraz ujawnienie imion i nazwisk przez Zbigniewa Stonogę, może być odbierane przez zainteresowanych jako podejrzenie o przestępstwie naruszenia nietykalności cielesnej oraz naruszenia dóbr osobistych. Takie ostrzeżenia miał usłyszeć pan Sławek, ale potraktował to jako groźby.
Sprawa może być rozwojowa i to nie w takim kierunku, którego życzyliby sobie Zbigniew Stonoga i pan Sławek.
Problem jednak jest. Historia w Wadowicach została nagłośniona, a sam ksiądz stał się gwiazdą jednodniowych plotek i może kłaść się cieniem na parafii.
Być może nie jest dobrym pomysłem, by ludzie rozwiązywali swoje małżeńskie problemy w Internecie i wyciągali brudy.
Dyskusja: