W czwartym tygodniu operacji przeszukiwanie wysypiska w Choczni utknęło w martwym punkcie. Mimo wykopania już kilku jarów na głębokość 8 metrów, nie udało się odnaleźć dodatkowych metalowych beczek, które miały się tutaj znajdować.
Do tej pory znaleziono cztery takie beczki, ale niestety nie było w nich żadnych trujących substancji, a jedynie farba poliuretanowa.
Jak poinformowali organizatorzy śledztwa, nie ma co załamywać rąk, bo do przekopania pozostało jeszcze bardzo dużo śmieci.
To wielkie wysypisko, ponad 200 tysięcy metrów sześciennych śmieci i przekopanie wszystkiego może trochę zająć czasu. Nasza operacja jest wyjątkowa od każdym względem, a na pewno największa w tej części Europy - mówią przedstawiciele organów ścigania.
Strażacki pluton ratownictwa chemicznego z Krakowa, geolodzy i operatorzy georadaru przystąpią w tym tygodniu do odkrywania kolejnych szybów. Może w nich odnajdą się zaginione trujące substancje.
Tymczasem do zespołu mają w tym tygodniu dołączyć naukowcy z Instytutu Archeologia XXI wieku w Warszawie.
Widzimy tutaj duży potencjał. Skoro mamy do czynienia z tak ogromnymi wykopaliskami, to nie powinno zabraknąć na nich również archeologów. Pamiętajmy, że śmietniki począwszy od neolitu, a skończywszy na czasach współczesnych zawsze były kopalnią wiedzy o życiu codziennym ludzi, ich kulturze materialnej i zwyczajach. Czujemy, że trafimy na sensacyjne znaleziska - powiedział profesor Janusz Ossowski, kierownik ekspedycji archeologicznej.
Na początek archeolodzy chcą uruchomić dwa stanowiska poszukiwawcze na wysypisku. Ich badania, podobnie jak poszukiwanie zaginionych beczek, sfinansuje ze swojego budżetu Urząd Miasta w Wadowicach. O postępach prac będziemy informować na bieżąco.
...
Dyskusja: