To może być prawdziwa historyczna sensacja, która rzuca światło na okupacyjne dzieje Wadowic i losy słynnego przed wojną Kina Wysogląd, do którego wraz kolegami chodził młody Karol Wojtyła. W prywatnych archiwach odnalazł się tajemniczy list Zenoni Wysogląd z Wadowic adresowany do samego marszałka III Rzeszy Hermanna Göringa. Wadowiczanka prosi nazistów, by pomogli jej odzyskać rodzinny majątek.
Kopię listu, datowanego na 27 czerwca 1942 roku, odnalazł w archiwach rodzinnych bloger Marcin Gładysz.
Dokument jest w rodzinie od lat. Od tak dawna, że nie żyje już nikt, kto pamięta jego pochodzenie. A że jest sporządzony odręcznym pismem po niemiecku - początkowo po prostu na niego zerknąłem i tyle - nie znam tego języka. Dopiero całkiem niedawno wszedł mi w ręce ponownie - i tym razem przyciągnęło moją uwagę nazwisko adresata - Herman Göring! Pomyślałem, że to niezwykłe i poprosiłem znajomego tłumacza o przełożenie listu- opowiada portalowi Wadowice24.pl Marcin Gładysz.
W liście do marszałka III Rzeszy Zenonia Wysogląd skarży się, że jej mąż Erich Wysogląd „walczy za ojczyznę" i przebywa od lat w niemieckim wojsku, a ona sama znosi niedolę w Wadowicach. Żołnierz Wehrmachtu z Wadowic stacjonuje w Holandii (prawdopodobnie należał do doborowej jednostki Brygady Hermana Göringa, stąd też adresat).
Żona pisze list pełen żalu i skarg do Göringa, bo jak twierdzi "Volksdeutsche" cierpią w Wadowicach z powodu skandalicznej działalności niemieckiego burmistrza – Josefa Kühnerta. Narzeka na krzywdy, jakie ją spotkały, gdy chciała odzyskać majątek rodziny, czyli mieszkanie, kino i hotel. Chodzi oczywiście o słynne Kino Wysogląd (później Szarotka przy ulicy Lwowskiej). Pisząc skargę na burmistrza Josefa Kühnerta zaznacza, że obecnie zyski z kina czerpie jego przyjaciel, a sam burmistrz stworzył w Wadowicach klikę, którą się otoczył (Ortsgruppe) i stoi na jej czele jako jej "dyrygent".
Autorka zauważa, że dokądkolwiek by nie napisała - jej skarga ostatecznie znowu ląduje na biurku burmistrza - który kwituje je raz po raz adnotacją "nie wymaga dalszego wyjaśniania - opowiada nam Marcin Gładysz.
Zenonia Wysogląd pisze, że będąc zupełnie samotną, pozbawioną opieki, jest traktowana przez wadowickiego burmistrza „niczym człowiek trędowaty". Autorka liczy, że osobiste wstawiennictwo marszałka III Rzeszy przywróci „sprawiedliwość" i odzyska ona mieszkanie wraz z kinem i hotelem.
Nie jest wykluczone, że list odniósł swój skutek. Niedługo potem, bo w 1943 roku, Josef Kühnert stracił swoją posadę w Wadowicach. Sam list zachował się jeszcze w czasie II wojny w materiałach sądu w Wadowicach, więc prawdopodobne jest, że toczyło się tutaj jakieś postępowanie.
Marcin Gładysz zwraca uwagę, że list, który posiada, to jednak odpis dokumentu wykonany 1 marca 1945 roku, czyli już po wkroczeniu Armii Radzieckiej do Wadowic i zainstalowaniu się tutaj komunistycznych władz PKWN. Odpis jest uwiarygodniony pieczęcią sądową i autografem sekretarza sądu. Dla kogo został wykonany? Być może dla funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa lub bezpośrednio dla NKWD? To jednak tylko spekulacje.
Sprawą listu mają zająć się historycy. Może on rzucić światło na dzieje słynnego wadowickiego kina, a także co tu kryć współpracę mieszkańców Wadowic pochodzenia niemieckiego z nazistami.
Dokument okazał się być na tyle interesujący, że skontaktowałem się z dr Konradem Meusem oraz z redaktorem naczelnym czasopisma Wadoviana, Piotrem Wyrobcem - dodaje Marcin Gładysz.
Zdaniem Piotra Wyrobca dokument rzeczywiście może budzić ciekawość. Tym bardziej, że o losach słynnego kina w trakcie okupacji niewiele do tej pory było wiadomo.
Niewiele też wiemy na temat okupacji w Wadowicach, brakuje bowiem dokumentów i solidnie przeprowadzonej kwerendy archiwalnej. Ten dokument musi być oczywiście traktowany krytycznie i dlatego lepiej by najpierw zajęli się nim historycy - mówi Piotr Wyrobiec.
Jak dodaje Piotr Wyrobiec, MuzeumMiejskie przygotowuje w przyszłym roku wystawę poświęconą historii wadowickiego kina. Być może zagadka listu do tego czasu się wyjaśni.
Dyskusja: