W ostatnim czasie strażacy nie narzekają na małą ilość zgłoszeń. Jak sami mówią - pożary sadzy w kominie mnożą się na potęgę. To niestety taka "przywara" zimy. Takie zdarzenia miały miejsce w Marcyporębie w sobotę (17.02) oraz w Bęczynie, gmina Brzeźnica, w niedzielę (18.02).
Inaczej jednak było w akcji ratunkowej, do której wezwano strażaków w sobotę (17.02) do Sułkowic. W ogniu stanęło poddasze budynku mieszkalnego. Silne zadymienie utrudniało akcję gaśniczą, m.in. dlatego trwała kilka godzin. Gdy wydawało się, że praca strażaków jest już zakończona, wezwano ich następnego dnia w to samo miejsce.
Strażacy pojechali na miejsce, by zabezpieczyć plandekami teren po pożarze - poformował nas Krzysztof Cieciak, oficer prasowy powiatowej komendy Państwowej Straży Pożarnej w Wadowicach.
W międzyczasie strażakom udało się wstępnie określić przyczyny pożaru, w którym właściciele budynku ponieśli spore straty.
Prawdopodobnie doszło do zwarcia instalacji elektrycznej na nieużytkowanym poddaszu - potwierdza rzecznik wadowickich strażaków.
Opublikowany przez OSP Zagórnik na 18 lutego 2018
Wśród akcji ratunkowych powiatowych strażaków był tez jeden przypadek, który warto zapamiętać. Chodzi przede wszystkim o nałogowych palaczy.
W sobotę (17.02) strażacy zostali wezwani do domu pielgrzyma przy klasztorze w Kalwarii Zebrzydowskiej. Zaalarmowała ich czujka. Tym razem nie było to fałszywy alarm.
Okazało się, że w jednym z pokoi pensjonariusz zapalił papierosa uruchamiając alarm - mówi nam Krzysztof Cieciak.
Tutaj warto wspomnieć, że w większości obiektów hotelowych obowiązuje całkowity zakaz palenia wyrobów tytoniowych. Dym z papieroska może włączyć alarm, a akcja "ratunkowa" kosztuje krocie. W takich sytuacjach trudno oprzeć się wrażeniu, że niefrasobliwi nałogowcy powinni być obciążeni kosztami pracy strażaków.
Dyskusja: