Sytuacja nie wygląda dobrze. W przychodniach od kilku tygodniu Armagedon, a sytuacje w których brakuje już miejsc u lekarzy pierwszego kontaktu nagminne. Tak jest niemal we wszystkich placówkach w naszym regionie.
I choć pacjenci słusznie żądają przyjęcia, w końcu wysoka gorączka to nie przelewki, to jednak lekarze nie są fizycznie w stanie obsłużyć wszystkich chorych. Kolejki tworzą się też pod gabinetami nocnej i świątecznej opieki lekarskiej.
Sytuację potwierdzają relacje mieszkańców chociażby Kalwarii Zebrzydowskiej, którzy na grupie utworzonej w Facebooku skarżą się na dostępność usług w lokalnym ośrodku POZ.
Niestety jak się okazuje, mamy do czynienia z potężnym atakiem grypy w Polsce. Jak informuje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego i Państwowa Inspekcja Sanitarna, od początku stycznia na grypę i infekcje grypopodobne zachorowało już 440 tys. Polaków. Ich liczba rośnie z tygodnia na tydzień - zwłaszcza wśród osób między 15 a 64 rokiem życia.
W wadowickiej przychodni Podstawowej Opieki Zdrowotnej tylko w styczniu tego roku zarejestrowało się 1600 osób z objawami przeziębienia i grypy.
To rekord, od kiedy utworzono w szpitalu POZ - powiedział nam Piotr Kopijasz, wicedyrektor wadowickiego szpitala.
Jeśli ufać definicjom, to nie możemy jeszcze mówić o epidemii grypy. Statystyki pokazują, że najgorzej sprawa ma się w czterech województwach: mazowieckim pomorskim, a także małopolskim i Wielkopolsce.
Sezon grypowy może potrwać nawet do końca marca. Nie ignorujcie pierwszych objawów, czyli wysokiej gorączki i ogólnego złego samopoczucia. Jeśli macie możliwość nie wracajcie do szkoły czy pracy zbyt szybko. Grypa jest zaraźliwa nawet do trzech tygodni od wystąpienia pierwszych objawów, w tym czasie mimo krótkiego polepszenia może nastąpić nawrót choroby.
Dyskusja: