Strażak nie może zrezygnować z interwencji tyko z tego powodu, że ktoś powie, że mimo alarmu nic się nie dzieje.
Bardzo często jednostki ratunkowe wyjeżdżają do interwencji związanych z włączaniem się czujek przeciwpożarowych w budynkach. Alarmy te, nie raz i nie dwa, okazują się fałszywymi. Czasami bywa, że winna jest zła konfiguracja systemu przeciwpożarowego, albo czynnik ludzi, taki jak na przykład dym z papierosa.
Jednak po alarmie strażacy zawsze przyjeżdżają na miejsce, by upewnić się, że wszystko jest w porządku. Tak było i tym razem w hotelu w Radoczy.
Ochotnicy z OSP Radocza uczestniczyli tej nocy (31.01/1/02), oraz w czwartek (1.02) w dwóch zdarzeniach w tym miejscu.
Wydawać by się mogło, że skoro samochody z PSP Wadowice oraz OSP Radocza podążają na sygnałach nad cmentarz w kierunku dawnej jednostki wojskowej, to zawsze będzie to z powodu fałszywego alarmu w hotelu. Tej nocy jednak nie był to fałszywy alarm, a faktycznie była potrzeba interwencji - komentują swoje działania strażacy z Radoczy.
Okazało się, że w kuchni hotelowej pojawił się ogień, szybko udało się go zgasić.
Rankiem, czujki znowu zareagowały, ale jak mówią strażacy, na szczęście tym razem to był jednak alarm fałszywy.
Dobrze, że fałszywy... Ale w razie potrzeby jesteśmy zawsze gotowi! - mówią ochotnicy z OSP Radocza.
Dyskusja: