19-latek zmarł po ciężkiej chorobie nowotworowej. Jego walkę o zdrowie śledziły w naszym regionie tysiące osób, które wspierały go w trudnych chwilach i pomagały zdobyć siły oraz środki na leczenie. Mateusz odszedł z tego świata zostawiając nas wszystkich z pytaniami, z których to proste "Dlaczego?" będzie bez odpowiedzi, bo któż z nas śmiertelników zna odpowiedź.
Piątkowa uroczystość pogrzebowa zgromadziła nie tylko najbliższych i przyjaciół, ale również kolegów ze szkół, do których uczęszczał Mateusz, Szkoły Podstawowej nr 5 i Liceum. im. Marcina Wadowity.
Mszę świętą pogrzebową odprawili dla żałobników proboszcz z parafii ks. prałat Tadeusz Kasperek oraz księża Artur Czepiel, Adam Garlacz, katecheta licealisty.
Nad trumną zmarłego ksiądz Tadeusz Kasperek przypomniał o cierpieniu Mateusza w chorobie. Podkreślił, że dla niego 19-latek dał innym wspaniały przykład wiary.
Towarzyszyliśmy mu na różne sposoby. Zdawaliśmy sobie sprawę, zwłaszcza rodzice i duchowni, że w ostatniej fazie choroby jedynie cud mógłby być wobec niego uzdrowieniem, ale zawsze mówiliśmy, czy jesteśmy godni tego cudu. Mateusz mówił z głębokim spokojem i wiarą o śmierci, Bogu i życiu wiecznym. Był duchowo mocny i był przykładem dla nas, dla rodziców łączenia się w cierpieniu z Chrystusem. Był człowiekiem młodym, a okazał się bardzo dojrzałym. Dla niego Bóg był fundamentem - mówił proboszcz parafii. - Skończyła się dla niego wiara, skończyła dla niego nadzieja, a zaczęła się wieczna miłość.
Ksiądz powiedział, że poprosił rodzinę, by podczas żałoby zrezygnowali z tradycyjnego czarnego koloru i zastąpili go bielą, symbolem niewinności. Stąd biała trumna na katafalku, białe kwiaty i szarfy.
Jestem przekonany jako kapłan, że zajął miejsce w gronie świętych i teraz patrzy jak to powiedziano przez okno w domu Ojca. Umarli otwierają oczy żyjącym. Otwórzmy oczy i popatrzmy w swoje życie, czy jesteśmy tak gotowi jak i on był gotowy, bo życie szybko przemija i każdy z nas stanie przed Bogiem - mówił nad trumną 19-latka ksiądz Tadeusz Kasperek.
Po mszy w ostatniej drodze odprowadzono Mateusza na cmentarz parafialny, gdzie zmarły spoczął w grobie rodzinnym.
Mateusz Kowalczyk, 19-latek z Wadowic, zmarł w szpitalu w Opolu. Od ponad roku walczył z glejakiem mózgu. W wieku 18 lat, tuż przed maturą, licealista dowiedział się, że cierpi na nowotwór złośliwy mózgu.
Wydawało się, że będzie miał szansę pokonać chorobę. Dzięki szybkiej reakcji udało się prawidłowo wykonać operację, ale nastąpił nawrót. Na leczenie potrzebował pieniędzy, których jego rodzina nie miała. W nieszczęściu pomagali mu przyjaciele, którzy rozkręcili na dużą skalę akcję pomocową i zbiórkę pieniędzy na leczenie Mateusza. Od kilkunastu miesięcy organizowano dla niego koncerty charytatywne, datki zbierano też w kościołach. Niestety, glejak nie dawał za wygraną. Zmarł 15 maja 2017.
Dyskusja: