Przepisów drogowych jest tyle, że nie zawsze wszystko od razu dociera do kierowców. Choć to nie usprawiedliwia niewiedzy, zgodnie z powiedzeniem "nieznajomość prawa szkodzi".
Tak więc policja postanowiła edukować na bieżąco użytkowników dróg. Ostatnio można się dowiedzieć, że drogówka została wyposażona w nowy sprzęt, który ma być batem na kierowców "siedzących na zderzaku".
Jak sprawdzają nieprawidłowości pod tym względem policjanci? Między innymi stojąc na wiaduktach drogowych.
Czy widzieliście policjant drogówki, który stoi na wiadukcie z radarem w ręku? On nie mierzy wtedy prędkości. Nowe urządzenie posiada taką funkcję, którą możemy zmierzyć odległość między samochodami - poinformowała funkcjonariuszka w filmie policji.
Policjanta przypomniała, że odległość minimalna między pojazdami powinna wynosić połowę prędkości, którą porusza się samochód. Jeśli auto jedzie więc 120 km/h ( na przykład na autostradzie), taka odległość powinna wynosić minimum 60 metrów. Przepisy te nie są nowością. Policja chce jednak o nich przypomnieć. Kara za "jazdę na zderzaku" to mandat do 500 zł.
Opublikowany przez Policja Lubelska Piątek, 2 grudnia 2022
Pod filmikiem wybuchła zażarta dyskusja zwolenników i przeciwników takich pomiarów. Jedni sugerują, że to "permanentna inwigilacja", drudzy przyznają słuszność.
Od lat się prosi i informuje o zachowaniu bezpiecznej odległości. A od lat ten sam problem, jeden zahamuje, drugi prawie, a 3 i 4 oraz następni walą się jak domino. Prośby, informowanie, zdrowy rozsądek zastąpili karaniem, czemu? Na własne życzenie, bo inaczej nie dociera w durne łby - czytamy w komentarzy pana Emila.
A Wy, co o tym sądzicie?
Dyskusja: