Pan Mieczysław z Ponikwi w poważnym stanie trafił do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Mężczyzna uległ poparzeniu w czasie pożaru domu, do którego doszło we wtorek (3.05).
Poszkodowany to bohater materiałów prasowych ze stycznia tego roku. Wówczas dziennikarze informowali o fatalnych warunkach, w których przyszło mu żyć. Mieszkaniec Ponikwi żył do tej pory na odludziu w biedzie. Pomagała mu dorywczo rodzinna, czasami ktoś z sąsiedztwa. Jest podopiecznym Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Samotnik nikomu się nie narzucał, żył ze zbieractwa.
Jego dom był w bardzo złym stanie. Inspektorzy nakazali rozbiórkę. Mężczyzna odmówił urzędnikom MOPS umieszczenia go w lokalu zastępczym socjalnym. Potem zaś w ośrodku dla bezdomnych, bo tu warunkiem było odstawienie alkoholu.
Wadowicki MOPS złożył więc do sądu wniosek o umieszczenie 71-latka bez jego zgody, tymczasowo, w domu pomocy społecznej. Na początku maja 2022 roku sąd miał zająć się tą sprawą. Tymczasem może być to niemożliwe z powodu nieobecności pana Mieczysława, dopóki pogorzelec będzie przebywał w szpitalu.
Jak doszło do pożaru w Ponikwi? Według nieoficjalnych informacji pożar wybuchł od niedopalonego papierosa. Policja przeprowadziła czynności wyjaśniające.
Ustalono, że doszło do zaprószenia ognia. Mężczyzna został poparzony w czasie próby gaszenia pożaru. Policjanci wykluczyli działanie osób trzecich - poinformowała Agnieszka Petek, rzeczniczka prasowa KPP Wadowice.
Dyskusja: