Zamiast karetki pogotowia, do 87-letniego mężczyzny, który umierał w mieszkaniu na osiedlu Kopernika w Wadowicach, wysłano strażaków. W chwili zgłoszenia nie było w Wadowicach wolnego zespołu z pogotowia ratunkowego.
Wezwano karetkę pogotowia do nieprzytomnego mężczyzny. Ze względu na brak karetki w Wadowicach na miejsce zadysponowano ratowników ze straży pożarnej, którzy podjęli resuscytację. Następnie pacjenta przejęli ratownicy z pogotowia w Andrychowie, którzy dojechali na miejsce. Niestety nie udało się uratować mężczyzny - przekazał nam Krzysztof Cieciak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej.
Po tym, jak na miejsce dotarła karetka pogotowia z Andrychowa, okazało się że w zespole ratowniczym nie ma też lekarza.
O problemach z wyjazdami karetek pogotowia w Wadowicach głośno jest już od wielu miesięcy.
W tym roku w wadowickim pogotowiu ratunkowym zmieniono zasady obsługi zespołów ratowniczych. ZZOZ w Wadowicach ograniczył dyżury w karetkach do dwóch osób. Pracownicy pogotowia protestowali przeciwko takim zmianom, ale nnic to nie pomogło.
O tym że całkowita rezygnacja z trzyosobowej obsługi w karetkach pogotowia ZZOZ w Wadowicach była błędem, ratownicy informowali starostę i radnych powiatowych już kilka miesięcy temu. Wskazywali oni, że bywają sytuacje, gdy nie są w stanie udzielić szybkiej i wystarczającej pomocy pacjentom. Zdarzało się tak, że ratownicy zmuszeni byli wzywać do pomocy nawet strażaków.
W trudnych sytuacjach, gdy pacjentowi trzeba udzielić pomocy na miejscu np. wprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową, przenieść go bez ryzyka uszkodzenia kręgosłupa przy jednoczesnej obsłudze sprzętu oraz prowadzenia karetki, dwie osoby w karetce są niewystarczające.
Dyskusja: