W Szpitalu im. Jana Pawła II od tygodnia mają do czynienia z bardzo dużą jak na warunki lecznicy liczbą pacjentów o ostrym przebiegu choroby.
Zwiększono tutaj liczbę łóżek do 102 dla pacjentów covidowych.
Lecznica zaczyna już nie nadążać z zamawianiem tlenu. Dziennie wykorzystuje się tutaj 2 tony tlenu do poprawy czynności życiowych u chorych. Co gorsza 16 stanowisk z respiratorami jest na okrągło zajętych.
Trafiają do nas pacjenci o bardzo ciężkim przebiegu i zaczyna nam brakować wolnych stanowisk z respiratorami. W takich sytuacjach zmuszeni jesteśmy odesłać pacjenta do innego szpitala. Mieliśmy już takie przypadki, że pacjenci helikopterem byli przewożeni do szpitala w Zakopanem lub do Nowego Targu. W porównaniu z jesienią zmieniło to, że wirus powoduje cięższy przebieg choroby u pacjentów i poza tym, trafiają do nas ludzie młodzi, a nie jak kilka miesięcy temu seniorzy. Mamy już dwoje chorych dzieci - opowiada nam Barbara Bulanowska, dyrektor Szpitala im. Jana Pawła II w Wadowicach.
Jak podkreśla sytuacja obecnie jest bardzo trudna.
Odczuwamy fakt, że jesteśmy przy granicy ze śląskim powiatami, gdzie w tej chwili wzrosła bardzo liczba zakażeń z powikłaniami. To ma wpływ na roznoszenie się choroby również na nasz teren. Musimy się przygotować, że najbliższe dwa tygodnie również będą ciężkie. Dlatego jest duży apel do mieszkańców, żeby pomogli powstrzymać zakażenia. W bardzo prosty sposób, żeby nie wychodzili z domu jeśli nie muszą tego robić - mówi Barbara Bulanowska.
Jak podkreśla dyrektor wadowickiego szpitala, trudy obecnej sytuacji zaczynają odczuwać pracownicy ZZOZ.
Naprawdę dają z siebie bardzo wiele. To heroiczna praca przy tylu pacjentach z bardzo różnymi, ciężkimi objawami. Nie da się ukryć, że liczba przypadków, gdy pacjent odchodzi jest większa, a to tez wpływ na psychikę naszych pracowników. Nie są przecież z kamienia - dodaje dyrektorka szpitala.
W ostatniej dobie zmarło w Wadowicach siedem osób, które chorowały zakażone koronawirusem.
Dyskusja: