Powiedzieć, że dziś ratownicy medyczni w Wadowicach, podobnie jak w całej Polsce, mają pełne ręce roboty, to jakby nic nie powiedzieć. Nie ma wątpliwości, że system pomocy pacjentom się załamał, a z godziny na godzinę jest coraz trudniej. W najbliższych dniach wiele osób pomocy się może nie doczekać i nie będzie to wina ratowników.
Liczba interwencji zespołów ratownictwa medycznego w Wadowicach jeszcze nigdy nie była tak duża. W okolicznych szpitalach brak jest miejsc dla pacjentów, a karetki są w ciągłym obrocie.
Mamy do czynienia z naprawdę trudnymi sytuacjami. Bywa, że musimy czekać na to aż zwolni się miejsce dla pacjenta z dusznościami w którymś ze szpitali w Wadowicach, Suchej, beskidzkiej, Myślenicach, Oświęcimiu, czy Krakowie. Takich wyjazdów dziennie jest naprawdę dużo. Już ich nawet nie liczymy - mówi nam Maciej Kobielus, kierownik wadowickiego pogotowia ratunkowego.
W oczekiwaniu na informację o wolnym łóżku dla chorego w którymś ze szpitali, ratownicy nie rzadko sami muszą zająć się utrzymaniem pacjenta przy życiu podając mu tlen.
Zdarzały się już sytuacje, gdy potrzeba było pomocy drugiego zespołu, by do karetki w której jest pacjent dostarczyć dodatkowy zapas tlenu, bo ten się już kończył. To bardzo trudne chwile zarówno dla nas, jak i pacjentów - dodaje kierownik.
Wadowice dysponują sześcioma karetkami z załogami ratownictwa medycznego. Nasilony okres epidemii spowodował, że nie wszędzie zespół dotrze szybko, bo w tym czasie podejmuje interwencję gdzie indziej.
Są takie sytuacje i wtedy trzeba wzywać lotnicze pogotowie ratunkowe. Tak już bywało i tak niestety będzie - mówi Maciej Kobielus.
Ratownik nie ma wątpliwości, że skala epidemii mogła być mniejsza.
Widzimy , co się dzieje. Ludzie z przekory nie noszą maseczek, kpią z tego. Mieliśmy już kilka takich przypadków, że do karetki trafiały osoby, która same się nam przyznają, że nie wierzyły w epidemię. Jedna taka osoba ze łzami w oczach o tym opowiadała. To naprawdę nie są żarty. Teraz choruje coraz więcej młodych ludzi i u młodych też jest coraz więcej ciężkich przypadków - mówi nam Maciej Kobielus.
W tym tygodniu szpitalu w Wadowicach miało być 89 miejsc dla chorych z Covidem-19. Ale i to okazało się za mało. W piątek na oddziałach leży już 109 osób o cięższym przebiegu Covid-19, z czego dwie osoby to dzieci. ostatnie doby zmarły dwie osoby.
Dyskusja: