Tylko w ciągu jednego dnia strażacy z powiatu wadowickiego wyjeżdżali trzy razy do pożarów nieużytków. W Kleczy Dolnej spalił się hektar, w Lipowej (gmina Brzeźnica) 70 arów, w Spytkowicach 6 arów.
Jak mówi nam Krzysztof Cieciak, rzecznik prasowy powiatowej straży pożarnej, wszystkie pożary były wynikiem podpalenia przez niezidentyfikowane osoby. Na szczęście nie było w pobliżu żadnych zabudowań.
To niestety dopiero początek procederu, który według niektórych posiadaczy ziemi ma "użyźnić glebę". Niemal pewne jest, że informacje pod tytułem " wypalanie traw nie ma nic wspólnego z rolnictwem, ani nawet odpowiednią pielęgnacją pól", nic nie dadzą.
Dla świata przyrody wypalanie traw to autentyczna katastrofa ekologiczna. W pożarach giną chronione, cenne gatunki roślin. Już przy 500 C następuje śmierć tkanek roślinnych, a temperatura na powierzchni gleby osiąga 700 C. Następuje selekcja negatywna, giną najcenniejsze trawy i gatunki ziół, pozostają rośliny głęboko korzeniące się, w tym większość chwastów. Zniszczona zostaje flora bakteryjna przyśpieszająca rozkład resztek roślinnych i asymilację azotu atmosferycznego.
Proceder wiosennego wypalania traw ma też konkretny, niekorzystny dla nas wszystkich wymiar finansowy. Jeden wyjazd, jednego samochodu gaśniczego do akcji, to koszt około 600 zł. Do tego zużycie wody, które bardzo często wynosi setki litrów w czasie jednej akcji. Na przykład w Kleczy Dolnej, w środę (3.03) wylano 1200 litrów wody.
Dyskusja: