Na szpitalny oddział ratunkowy w Wadowicach trafił starszy mężczyzna, u którego słusznie podejrzewano zakażenie nową chorobą. Wymazy potwierdziły koronawirusa.
Pacjenta szybko skierowano do izolatki i zaczęła się cała procedura badania jego ostatnich kontaktów - powiedziała nam Barbara Bulanowska, dyrektorka Szpitala Powiatowego im. Jana Pawła II w Wadowicach.
Z wywiadu z pacjentem wyszło, że starszy pan ma wnuczka, a ten z kolei ma narzeczoną. Młoda kobieta na co dzień pracuje w szpitalu w Wadowicach jako sekretarka medyczna. W ostatnich dniach pracowała na neonatologii i oddziale ginekologicznym.
Nie mogło więc być inaczej, jako osobę z kontaktu z chorym wytypowano ją do testu na koronawirusa. Wynik okazał się pozytywny.
W tej sytuacji zmuszeni jesteśmy stosować się do procedur, a te nakazywały przebadać kolejne osoby z kontaktu tym razem z zarażoną kobietą. Ona sama poza tym, że miała wynik dodatni, czuła się dobrze i nie miała objawów choroby - dodaje dyrektorka.
W ten sposób przez weekend przebadano wszystkich pracowników oddziału ginekologicznego i neonatologii oraz ciężarne matki, które trafiły do szpitala, a także nowo narodzone dzieci.
W sumie "wymazaliśmy" przez weekend kilkadziesiąt osób - słyszymy od dyrektorki szpitala.
Istniało ryzyko, że szpital w Wadowicach stanie się nowym ogniskiem choroby i to dość szczególnym, bo obejmującym nowo narodzone dzieci.
W poniedziałek (3.08) przyszyły wyniki. W lecznicy odetchnięto z ulgą.
Jest dobrze. Wszystkie wyniki są negatywne. Nie mamy nowych zarażeń - potwierdziła portalowi Wadowice24.pl Barbara Bulanowska.
W międzyczasie, po naradzie z lekarzami, podjęto decyzję o zamknięciu oddziału z noworodkami. Nowych przyjęć i porodów nie będzie. Przez najbliższe dni mamy z powiatu wadowickiego będą rodzic w szpitalach w Suchej Beskidzkiej i Oświęcimiu.
Jak długo? To się jeszcze okaże.
Niestety też, te pacjentki które „załapały" się na poród w Wadowicach prędko ze szpitala nie opuszczą. Przepisy sanitarne są bezwzględne. Jeden test nie wystarczy. Po siedmiu dniach sanepid nakazał powtórzyć wymazy u wszystkich.
Jesteśmy umówieni na piątek. Do tego czasu matki z dziećmi będą u nas, a my będziemy się nimi opiekować. Jeśli drugie testy będą negatywne, nie będziemy ich przetrzymywać w szpitalu. Jesteśmy umówieni, że od razu będą wypisy - zapewnia dyrektorka.
W ten sposób 10 kobiet i ich 10 maluszków zostało uwięzionych na kwarantannie w szpitalu w Wadowicach. Muszą czekać. Przy zdrowych porodach, bez komplikacji, mama opuszcza szpital pod dwóch, trzech dniach od porodu.
Dyskusja: