KĘTY - To już kolejne ultimatum, które daje burmistrz miasta wandalom. Ktoś uwziął się na kolejnego młodego człowieka i wymalował skierowane do niego wulgaryzmy. Napisy pojawiły się na budynku należącym do starostwa powiatowego o sytuacji dowiedział się też włodarz miasta.
Rozumiem radosną twórczość, ale kochani wandale, przegięliście! Osobiście rozmawiałem z chłopakiem, którego to dotyczy. Pomimo moich próśb nie zgodził się zgłosić sprawy na Policję. Choć Mu dokuczacie chce Was chronić. Macie jednak pecha, obiekt jest powiatowy. Znam zdanie naszego Starosty na temat wandalizmu i hejtu, mogę więc zapewnić, że Jego zgoda by Was złapać i ukarać jest tylko kwestią formalności. Dosłownie jednego telefonu, który chętnie osobiście wykonam. Ale, jak to mam w zwyczaju, daję Wam szansę. Do 10 stycznia (godz. 12.00) te bazgroły mają zniknąć (wszystkie, numer telefonu również), a wszelkie zaczepki pod adresem Damiana od dziś mają się skończyć - napisał na swoim Facebooku Krzysztof Klęczar, burmistrz Kęt.
To jednak nie koniec. Klęczar ostrzegł hejterów, że "każde wyzwisko, obelgę, głuchy telefon czy jakąkolwiek inną formę nękania potraktuje jako niedotrzymanie umowy".
Ostatnim razem, gdy na "celowniku hejterów" była młoda mieszkanka gminy burmistrz zastosował podobną taktykę. Sprawca nękający napisami postanowił zignorować prośbę samorządowca. Już wiadomo jak skończyła się tamta sprawa.
Szybciutko trafił w ręce Policji i dziś już rozmawia z sędzią w sądzie rodzinnym. Tak jak już pisałem: na hejt i nękanie mojej zgody nie będzie - dodaje burmistrz Kęt.
Dyskusja: