WADOWICE - Jak mówią nam zorientowani mieszkańcy, całe zamieszanie wzięło się stąd, że jedna z kobiet otrzymała w piątek (30.08) telefon z poważnymi pogróżkami.
Miała wpłacić jakiś okup, jedni mówią 15, a drudzy 40 tysięcy złotych. Jeśli tego dziś nie robi, to w bloku miał być zdetonowany ładunek wybuchowy - opowiadał nam przejęty zdarzeniem jeden z mieszkańców.
Groźby zgłoszono na policję i straż. Służby tego nie mogły zlekceważyć, ponieważ takie są procedury. Ruszono więc do akcji.
Na miejscu szybko pojawiły się zastępy wadowickich strażaków oraz policja. Strażacy potwierdzili nam, że jest zgłoszenie o ładunku wybuchowym w bloku nr 69 przy ulicy Karmelickiej.
Budynek sprawdzono, ale policja podjęła dalsze działanie. Z służbami współpracuje gmina.
Czekamy na pirotechników. Wszystkie media zostały odcięta gaz i woda i prąd. Wokół budynku utworzono strefę bezpieczeństwa. Na czas akcji mieszkańcom zostanie przekazana woda i herbata - informował o zdarzeniu burmistrz Wadowic Bartosz Kaliński.
Strażacy i policja ewakuowali mieszkańców z budynku, w sumie jest to ok. 40 osób. Podczas opuszczania bloku prze mieszkańców nie było żadnej paniki, a całą akcję przeprowadzono w kilka minut.
Podczas nieobecności mieszkańców w budynku służby sprawdziły 15 znajdujących się tutaj mieszkań, strych i piwnicę. Saperzy podczas poszukiwań rzekomego ładunku wybuchowego niczego podejrzanego nie znaleźli. Po dwóch godzinach akcji mieszkańcy wrócili do mieszkań.
Dyskusja: