To miała być, prosta i szybka inwestycja, która ucieszy mieszkańców, a stała się ich udręką. Na ulicy Granicznej końca remontu nie widać. Ostatnio, tuz przed wyborami wylano tutaj pierwszą warstwę asfaltu i... fajrant.
Tymczasem ulica Graniczna między Wadowicami, a Chocznią to wiąż plac budowy. Końca prac niestety nie widać, choć termin oddania nowej drogi do użytku minął.... 15 czerwca. A miało być tak pięknie! Nowa droga, asfalt, chodnik, ścieżki rowerowe.
Drogę dla miasta miała wykonać za 2,1 mln złotych czeska firma Alpine Bau. Wykonawcy jakoś się jednak nie spieszy. Są też wątpliwości, czy zamawiający, czyli burmistrz Mateusz Klinowski i jego urzędnicy, którzy mieli pilnować robót, stanęli na wysokości zadania?
Co ciekawe, czeska firma Alpine Bau, która wygrała w Urzędzie Miasta przetarg na remont ulicy Granicznej, wcale nie przedstawiła miastu najtańszej oferty. Jak wynika z dokumentów przetargowych, urzędnicy burmistrza Mateusza Klinowskiego zdecydowali się w tym przetargu wybrać najdroższą ofertę zagranicznego podmiotu, choć nigdy wcześniej nie mieli z nim do czynienia.
Spółka zarejestrowana w czeskim mieście Valasske Mezirici zgłosiła się do przetargu ogłoszonego przez burmistrza Mateusza Klinowskiego z kwotą 2,09 mln złotych. Tymczasem trzy inne oferty były tańsze, w tym jedna lokalnej firmy przedsiębiorstwa budowlanego Franciszka Fryca ze Spytkowic.
Zakład ze Spytkowic był gotów wykonać tę drogę za 1,46 mln zł, jest też znany na lokalnym rynku i wielokrotnie realizował zamówienia dla lokalnych samorządów w tym Wadowic. Firma ze Spytkowic nie miała jak do tej pory problemów z wywiązywaniem się z umów z samorządami i terminowością zleconych prac.
Skąd więc pomysł, by zlecić remont firmie z czeskiego miasteczka, z którą nie miało się dotąd do czynienia, gdy na stole leżały tańsze, krajowe oferty?
W ogłoszonym przez Klinowskiego przetargu znalazło się "kryterium doświadczenia kierownika budowy". Komisja przetargowa najwięcej punktów za to kryterium przyznała właśnie czeskiej firmie. Doświadczenie "kierownika budowy" czeskiej firmy raczej nie przełożyło się na skuteczności i terminowość wykonania prac.
Burmistrz Klinowski uspokajał radnych na sesji, że przecież dba o interes miasta, bo firmie, która spóźnia się z wykonaniem prac naliczana jest kara... 800 złotych dziennie. Zdaniem wielu mieszkańców te tłumaczenia są daremne wobec bałaganu, do którego doprowadzono.
Dyskusja: