ZABRAKŁO MIEJSC PARKINGOWYCH
Tylu kibiców na stadionie w Kleczy Dolnej nie było już dawno. Derbowe starcie pomiędzy Iskrą a Kalwarianką spotkało się z ogromnym zainteresowaniem sympatyków lokalnej piłki nożnej, którzy zjawiając się „na trybunach", oczekiwali mrożącego krew w żyłach pojedynku. I nie zawiedli się.
Od początku spotkania na murawie toczyła się zażarta walka o każdy centymetr boiska. Kleczanie, rozpamiętujący jeszcze kompromitujące porażki z kalwarianami, 0:4 oraz 1:5 w poprzednim sezonie, chcieli za wszelką cenę wziąć odwet na rywalach „zza miedzy". Na pierwsze dobre okazję musieliśmy jednak poczekać prawie pół godziny.
Najpierw Kukieła nie wykorzystał prezentu od Łukasza Jurkowskiego, który oddał rywalowi piłkę za darmo, ale szybko naprawił swój błąd, wybijając piłkę z linii bramkowej. Chwilę później w odpowiedzi Dawid Szymula trafił w poprzeczkę i w stuprocentowych sytuacjach było 1:1. Na „tablicy wyników" wciąż jednak widniał bezbramkowy rezultat, ale tylko jeszcze przez chwilę, ponieważ kilka minut później do bezpańskiej piłki w polu karnym dopadł Damian Kowalczyk i z wielkim trudem z „pół woleja" wepchnął futbolówkę do siatki.
Druga część spotkania rozpoczęła się identycznie jak pierwsza. Mało sytuacji podbramkowych, za to aż nadto ostrej walki o środek pola. Po bardzo ostrych faulach arbiter raz po raz musiał sięgać po żółte kartki, a gdy to nie pomagało, zaczął sypać czerwonymi. Najpierw do szatni odesłany został Kamil Kozioł i Iskra musiała grać w osłabieniu, ale kilka minut później siły się wyrównały, bo czerwoną kartkę za ostry faul otrzymał Ukrainiec Rabczeniuk.
Żeby tego było mało, na 10 minut przed końcem meczu z boiska wyrzucony został jeszcze Bartłomiej Woźniak. Wcześniej kalwarianie zmarnowali dwie setki, najpierw sytuację sam na sam z Liputem wygrał Kozieł, a chwilę później Kaganek obił poprzeczkę.
W końcu sędzia zagwizdał po raz ostatni, ale emocje wcale nie opadły, bowiem na środku boiska kilku piłkarzy urządziło sobie dogrywkę, która skończyła się na niewinnych przepychankach.
W takich okolicznościach Iskra pokonała wicelidera IV ligi, awansując na 6. Miejsce w tabeli.
SYTUACJA ZMIENIAŁA SIĘ JAK W KALEJDOSKOPIE
Dziewięć bramek, dwie czerwone kartki i pełno zwrotów akcji - scenariusza do meczu Skawy w Paszkówce nie wymyśliłby nawet sam Hitchcock. Strzelaninę rozpoczął Klemens Drobniak, ale po golach Krzyśka Dyrcza oraz Damiana Smajka to gospodarze wyszli na prowadzenie 2:1. Skawa bardzo szybko objęła jednak straty i po bramkach Wojciecha Jończyka oraz Drobniaka schodziła na przerwę z jedno-bramkowym prowadzeniem. Po zmianie stron wymiana ciosów trwała nadal.
Co gospodarze wyrównywali, to Skawa ponownie wychodziła na prowadzenie. Najpierw na 4:3 po raz trzeci w tym meczu trafił Drobniak, a w samej końcówce na 5:4 strzelił Jończyk, pieczętując zwycięstwo wadowickiego zespołu. Żeby emocji było mało, oba zespoły kończyły ten mecz w „10". Na 30 minut przed końcem z murawy wyrzucony został Kalinowski, a w samej końcówce czerwień zobaczył Daniel Pawlik. Skawa zdobyła cenne trzy punkty i zepchnęła rywali z Paszkówki na przedostatnie miejsce, awansując na 14 pozycję w tabeli.
Sporo bramek padło także na Wysokiej, z tą jednak różnicą, że obyło się bez wymiany ciosów, bowiem najpierw strzelali goście, a później gospodarze. Po godzinie gry Stanisławianka prowadziła 2:0 z Relaksem, ale ambitna gra podopiecznych Romana Skowronka odwróciła losy tego spotkania. Najpierw dwukrotnie do siatki trafił Michorczyk, doprowadzając do wyrównania, a w 92 minucie gry zwycięską bramkę strzelił 16 – letni Rzepka, tonąć w objęciach swoich kolegów. Relaks umocnił się po tej wygranej po pozycji lidera A klasy.
{gallery}Mecz Iskra{/gallery}
Dyskusja: