Piotr Kwak wie doskonale jak smakuje II liga, bo grał już w tej klasie rozgrywkowej zarówno jako zawodnik miejskiego klubu z rodzinnego Andrychowa, a także w siatkarskim zespole z Raciborza. Po zakończeniu kariery zawodniczej, zajął się trenerką.
Pierwszym klubem, jaki poprowadził, był kobiecy zespół z Bieńkówki, z którego trafił do Skawy. Kiedy przejmował wadowicki zespół od legendarnego szkoleniowca Andrzeja Gawrońskiego, niewielu wróżyło mu sukcesy.
Ale młody trener już w pierwszych miesiącach pracy dał do zrozumienia, że nie przyszedł do Skawy, aby zebrać doświadczenie. W sezonie 2013/2014 siatkarki zajęły trzecie miejsce w III lidze, ale dzięki wycofaniu się części zespołów wywalczyły przepustkę do barażów. W półfinale przegrały jednak wszystkie spotkania.
W poprzednim sezonie zapłaciliśmy frycowe, ale w zamian zebraliśmy masę doświadczenia. Po dwóch latach docierania udało nam się stworzyć grupę, która w tym sezonie wycisnęła 110 procent. Niech Wadowice się cieszą, bo mają wspaniałe siatkarki - mówi nam Piotr Kwak.
Drużyna Skawy rozpoczęła ten sezon bardzo spokojnie, przegrywając aż trzy spotkania w rundzie zasadniczej (w poprzednim roku siatkarki zakończyły pierwszą rundę bez porażki). Forma była przygotowywana na decydujące starcia i wystrzeliła w samą porę.
Nasze dziewczyny wygrały kolejno grupę mistrzowską, następnie turniej półfinałowy, aż w końcu wielki finał, zwyciężając wszystkie 11 spotkań po rundzie zasadniczej.
Na turnieju w Golubiu-Dobrzyniu graliśmy całą dwunastką. Pozostałe zespoły miały gwiazdy w swoich drużynach z przeszłością nawet pierwszoligową, ale nie miały zmienniczek. A my na każdy mecz ustawialiśmy inny skład. Wiadomo, że mamy w składzie dziewczyny, które wchodziły już do drugiej ligi, i one dawały taki spokój tej drużynie - podkreśla Kwak.
Pomimo tak wielkiego sukcesu, siatkarki nie przywiozły do Wadowic pamiątkowego pucharu, ponieważ gospodarz nie przygotował żadnego trofeum za zwycięstwo, tłumacząc się, że ze względu na duże koszty sędziów, zabrakło pieniędzy.
Gospodarze powinni się uczyć od Skawy, jak organizować takie turnieje. Podczas turnieju w Wadowicach mieliśmy fajną oprawę, mieliśmy konkursy dla kibiców, osobne pomieszczenie z kawą i herbatą dla osób, które przyjechały z daleka. A w Golubiu-Dobrzyniu nie było nic. Nie chciałbym się jednak nad tym skupiać, bo akurat my trafiliśmy na kapitalne warunki noclegowe. Mieliśmy fantastycznych gospodarzy i świetny ogród ze stawem, gdzie mogliśmy w spokoju przygotować się do meczów. I za to wszystko chciałbym podziękować zarządowi, który postawił na nas - wyznaje szkoleniowiec.
Trener docenia również kibiców, którzy przyjechali do Golubia-Dobrzynia.
Było ich kilku, ale dali taki popis na trybunach, że zagłuszali nawet miejscowych. Pokazali przy tym prawdziwą kulturę dopingu. Chwała im za to, bo z własnej woli przejechali tyle kilometrów, aby nas wspierać - dodaje.
Dyskusja: