Ukazał się sondaż przedwyborczy, według którego wybory w Wadowicach mogą rozstrzygnąć się już w I turze - cieszy się burmistrz Klinowski na Facebooku i publikuje wykresy i wyniki tak zwanego sondażu gazety Głos24 Wadowicki.
W sondażu, który opublikowała bezpłatna gazeta, Mateusz Klinowski ma podobno 46 procent. Sprawa sondażu wzbudziła podejrzenia niektórych Internautów, którzy zaczęli wątpić w opublikowane wyniki, w wiarygodność sondażu nie wierzą też pozostali kandydaci.
Zaciekawiło mnie, że wyniki podano w ujęciu całych procentów bez dokładności po przecinku. Taka próba sondażowa to chyba 100 osób. Jeśli tak, to za mało jak na sondaż i bardzo nieprofesjonalnie - komentuje Michał Skorecki, kandydat na burmistrza.
Katarzyna Gołąb, pełnomocnik komitetu wyborczego Niezależny Samorząd, zwraca z kolei uwagę, że w prezentacji wyników gazeta nie uwzględniła dwóch kandydatów na burmistrza Wadowic Ady Karcz -Zielińskiej oraz Leona Jamrożka.
Komentarz pełnomocnika wyborczego do dyskryminującego sondażu w "głos 24".
Opublikowany przez KWW Niezależny samorząd Poniedziałek, 8 października 2018
Niestety im dalej, tym dziwnej. Okazuje się bowiem, że gazeta publikując swoje wyniki, nie potrafi wskazać podstawowych danych wymaganych dla prasy przy publikacji sondaży.
Nie podała, jaka liczba osób została przepytana, co przecież jest ważne i kiedy została przepytana . Nie wskazała też, kto wykonał sondaż. Podobno wykonała go „prestiżowa firma".
Zapytaliśmy o ten brak danych redaktora naczelnego Tomasza Stępnia.
Wynik tego sondażu nas też zaskoczył - mówił nam Tomasz Stępień. - Nie mogę podać nazwy firmy, która wykonała sondaż, nie podam też liczby osób biorących w nim udział. Ta liczba była zbyt mała, by się nią chwalić. Mogę powiedzieć, że ta liczba nie jest reprezentatywna. Margines błędu może być duży - przyznaje.
Warto zauważyć, że sondaż według standardów, który nie podaje liczby badanych osób, metody badawczej, czasu oraz miejsca, właściwie nie jest żadnym sondażem, a zwykłą ankietą.
Bez tych podstawowych danych nie można go też uznać za wiarygodny.
Przeprowadzenie sondażu nie jest wcale tanią sprawą. Poseł Paweł Kukiz, który był gościem redakcji Wadowice24.pl, mówił nam, że jeszcze przed oficjalną kampanią wyborczą media ogólnokrajowe publikowały m.in. w Warszawie różne sondaże.
Takie sondaże to wydatek minimum 20 tysięcy złotych. Stać na to duże partie lub duże redakcje, które wspierają swoich kandydatów. My takich sondaży nie zamawiamy - twierdził lider Kukiz'15.
Jego zdaniem publikowanie takich sondaży to jeden z elementów walki wyborczej, by "mieszać ludziom w głowach".
Dyskusja: