Największym politycznym przegranym głosowania w Radzie Wadowic nad 22 odrolnieniem działek w Choczni dla prywatnego inwestora z Holandii pod budowę hipermarketów jest partia Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło.
Koszty wizerunkowe PiS już płaci. Protestujący mieszkańcy Choczni, kupcy i handlowcy z Wadowic, którzy oczekiwali wsparcia swoich postulatów głosowania przeciwko "niejasnemu odrolnieniu działek" u radnych z PiS, czują się oszukani.
Spotykali się z nami i zapewnili, że mamy ich poparcie tymczasem zachowali się, tak, jak się zachowali. Ręce opadają. Odwrócili się od mieszkańców i poparli Klinowskiego – mówił nam Piotr Maciejczyk z komitetu protestujących mieszkańców Choczni.
W środę podczas sesji Rady Miejskiej 10 radnych zagłosowało za uchwałą przekształceniu 22 hektarów ziemi pod hipermarkety, 9 było przeciwnych, jedna radna się wstrzymała, a jedna nie przyszła na głosowanie.
Wśród radnych, którzy głosowali „za" przekształceniem gruntów rolnych była dwójka radnych klubu PiS Maria Potoczna z Jaroszowic i Otto Gurdek, wiceprzewodniczący rady.
Co więcej „za" był również radny Jan Wąsik z Zawadki, który jako jedyny w radzie jest członkiem partii Jarosława Kaczyńskiego choć sam nie jest klubie. Zabrakło też głosu radnej Ludwiki Tkacz z klubu PiS, która nie przyszła na sesję z powodu choroby.
W ten sposób teoretycznie 4 głosy radnych PiS nie wsparły mieszkańców i przedsiębiorców z Wadowic.
Tak wyszło, cóż zrobić. Pani radna Tkacz jest usprawiedliwiona chorobą, a widocznie pozostali radni mieli jakieś inne argumenty – mówi Zofia Kaczyńska , szefowa klubu PiS w Radzie Miejskiej.
Przewodnicząca klubu PiS oraz jeszcze dwóch radnych Ludwik Fila i Tomasz Korzeniowski, w sumie trzech radnych PiS, poparło postulaty mieszkańców i głosowało przeciwko uchwale.
Ale poparcie przez drugą część radnych PiS zagranicznego kapitału, a odwrócenie się od mieszkańców i lokalnych przedsiębiorców trzech radnych może zaszkodzić partii Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło w oczach tych, którzy wierzyli, że to ugrupowanie stanowi realną alternatywę dla rządów burmistrza Mateusza Klinowskiego w Wadowicach.
W strukturach chrzanowskich PiS tajemnicą poliszynela jest fakt, że połowa PiS w Wadowicach popiera burmistrza Klinowskiego, a wielu członków tej partii jest od niego uzależniona między innymi dlatego, że burmistrz ich zatrudnia. Po ludzku mają związane ręce i nie postawią się Klinowskiemu. PiS wadowicki nie jest w stanie od czterech lat wykreować lidera, który pociągnąłby ich do przodu – opowiada nam jeden z polityków PiS w powiecie wadowickim.
W zeszłym tygodniu burmistrz Mateusz Klinowski spotkał się z politykami Platformy Obywatelskiej m.in. z posłem Borysem Budką. Wcześniej prowadził rozmowy z PSL między innymi z szefem partii Władysławem Kosiniakiem - Kamyszem. Jego zastępca Ewa Całus pokazuje się w Warszawie na lewicowym Kongresie Postępu, jeździ też do progresywnego prezydenta Słupska Roberta Biedronia.
Wygląda na to, że Klinowski na kilka miesięcy przed wyborami „zabezpiecza swoją kandydaturę" grając na wielu politycznych fortepianach.
Do wygrania wyborów przed wyborami potrzebne jest mu już tylko "ciche", nawet „połowiczne" poparcie PiS tak, by na prawicy nie znalazła się dla niego alternatywa. Po wtorkowym głosowaniu wiemy już, że przynajmniej na dziś w Wadowicach partia Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło jest mu w stanie to zapewnić.
Aktualizacja:
W środę w tej sprawie zabrała głos poseł PiS z Wadowic Ewa Filipiak, która skomentowała całą sytuację.
Wczorajsze głosowanie na sesji gminy radnych PiS wzbudziło oburzenie wielu mieszkańców Wadowic. W związku z tym zwróciłam się do przewodniczącego wadowickich struktur PiS Filipa Kaczyńskiego o wyjaśnienia zaistniałej sytuacji - napisała na Facebooku.
Dyskusja: