Wczorajszy komunikat Państwowej Komisji wyborczej zaskoczył samorządowców. Nie spodziewali się, że do wyborów dojdzie tak szybko.
Według PKW prezes Rady Ministrów powinien wyznaczyć datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający pomiędzy 17 października 2018 r. a 9 listopada 2018 r.
W tym wypadku - jak poinformowano - w grę wchodzą trzy niedziele: 21 października, 28 października oraz 4 listopada. PKW poinformowała ponadto, że premier powinien zarządzić wybory w okresie pomiędzy 16 lipca 2018 r. a 16 sierpnia 2018 r.
Wybory samorządowe zarządza Prezes rady Ministrów nie wcześniej niż na cztery miesiące i nie później niż na trzy miesiące przed upływem kadencji rad. Datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż na 30 dni i nie później niż na siedem dni przed upływem kadencji rad - podkreślono na stronie internetowej PKW.
Kadencja rad gmin, rad powiatów i sejmików województw oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast upływa 16 listopada. Dotychczas Kodeks wyborczy stanowił, że wybory samorządowe odbywały się w ostatni dzień wolny od pracy poprzedzający upływ kadencji rad.
Co zatem tak zaskoczyło samorządowców? Wyznaczenie wyborów na jedną z trzech dat oznacza, że kadencja obecnych włodarzy nie będzie trwała pełne 4 lata, a o miesiąc krócej. Po wyborach w 2014 roku wielu wójtów i burmistrzów objęło urząd w grudniu, a teraz z kalendarza wyborczego wynika,ze wybory zakończą się na początku listopada.
Tam gdzie wójtowie i burmistrzowie nie uzyskają reelekcji w wyniku przegranych wyborów ich praca zostanie zostanie skrócona o cały miesiąc. To oczywiście odbije się na ich kieszeni, bo nie otrzymają pensji za listopad. Oczywiście mogą liczyć na trzymiesięczną odprawę, ale tę i tak by otrzymali w wyniku przegranych wyborów.
Tak samo będzie z pensjami i dietami starostów i członków zarządu powiatu. Diet za pracę w listopadzie nie otrzymają również ci radni,którzy utracą w ginach,powiatach i sejmikach mandaty w wyniku nadchodzących wyborów samorządowych.
Dyskusja: