Wielu mieszkańców Wadowic rozpoczęło w sobotę (11.11) obchodzenie Święta Niepodległości od mszy świętej w kościele św. Piotra Apostoła, gdzie mszę świętą za Ojczyznę odprawił proboszcz ks. Tadeusz Kasperek. Później wszyscy spotkali się pod pomnikiem 12 Pułku Piechoty, by oddać hołd żołnierzom poległym za Niepodległą. Ta tradycja ma już 27 lat.
W tym roku jednak święto w Wadowicach miało większy, bo regionalny charakter. Po raz pierwszy od wielu lat miasto zorganizowało obchody wspólnie z powiatem wadowickim. Ten pomysł wspólnego świętowania wydaje się całkiem rozsądny. Po pierwsze 11 listopada powinien łączyć, to właśnie tak to powinno wyglądać.
Dzięki temu w "marszu Niepodległości", który po mszy w kościele przemierza przez ulice Wadowice, idzie więcej osób. W tym roku nie tylko było kolorowo i barwnie, ale również uroczystość zgromadziła wielu młodych ludzi. W tym harcerzy, zuchów, a także liczne delegacje klas mundurowych z "mechanika", gdzie jest klasa policyjna, czy ZDZ Andrychów, gdzie jest klasa wojskowa. O oprawę muzyczną zadbały orkiestry OSP Klecza i OSP Chocznia. Nie zabrakło harcerskich grup rekonstrukcyjnych, które pełniły warte przy pomniku. Pod pomnikiem stawiło się około pół setki delegacji różnych instytucji, które złożyły tutaj swoje wiązanki kwiatów i oddały cześć bohaterom broniącym Ojczyzny.
Na zakończenie uroczystości do zgromadzonych mieszkańców przemówili burmistrz Mateusz Klinowski, senator Andrzej Pająk, Michał Siwiec Cielebon w imieniu posła Józefa Brynkusa i na końcu starosta wadowicki Bartosz Kaliński.
Niestety nie wszystko poszło dobrze. Burmistrz Klinowski przemawiając krótko do mikrofonu podkreślił, że święto 11 listopada to również pamięć o "szarym człowieku".
Pamiętajmy o zwykłych szarych ludziach, którzy nie zostali pomordowani. Ci zwykli szarzy ludzie też zasługują na to, byśmy im oddawali cześć - mówił.
Gdy burmistrz Klinowski skończył i gdy do mikrofonu podszedł senator Andrzej Pająk nagle coś złego stało się z zasilaniem. W efekcie słowa senatora nie były dobrze słyszane. Nagłośnienie nie działało również podczas przemówienia Michała Siwca - Cielebona. Podobno służby miejskie miały kłopoty z agregatem.
Pracownikom burmistrza nie udało się uratować agregatu z prądem, ale staroście to nie przeszkadzało. Bartosz Kaliński podszedł do ludzi i postanowił mówić bez mikrofonu. W krótkim trzyminutowym wystąpieniu Bartosz Kaliński podkreślił, że 11 listopada to radosne święto, w którym nie powinniśmy się kłócić. Zwrócił uwagę, że Rzeczypospolita zawsze traciła przez kłótnie swoich obywateli. Zwracając się bezpośrednio do mieszkańców zaapelował o jedność.
Większość z nas każdego dnia walczy o wolną Polskę, choć pewnie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Robimy to każdego dnia uczciwie i ciężko pracując, wychowując nasze dzieci. Jeśli tak czynimy, to każdego dnia budujemy i wzmacniamy ten wspaniały kraj. To samo mało dotyczy też naszej małej Ojczyzny, Wadowic. Dlatego bardzo proszę abyśmy bez zbędnych waśni i sporów budowali to miasto, bez kłótni i zwady - mówił Bartosz Kaliński.
Wadowickie święto zakończyło wspólne spotkanie na rynku, gdzie mieszkańcom rozdawano grochówkę, przygrywała orkiestra dęta strażaków, a pokazem musztry wojskowej pochwalili się uczniowie klasy mundurowej ZDZ. Ci, których nie zraził chłód i wiatr, wzięli udział we wspólnym śpiewaniu pieśni patriotycznych.
{gallery}11listopada2017{/gallery}
Dyskusja: