Zmiana trasy nie uratowała tego projektu. Po dwóch tygodniach jazdy darmowego busa na dłuższym siedmiokilometrowym szlaku jest jeszcze gorzej niż poprzednio. Kursy z dworca na plac Kościuszki wokół miasta wcale nie są atrakcyjne dla pasażerów. Efekt?
"Pustobus" nadal jeździ pusty, ale burmistrz swoim zwyczajem ogłasza sukces na Facebooku. Nie potrafi nawet podać przybliżonej liczby osób korzystających z tzw. darmowego transportu.
Bezpłatna komunikacja w Wadowicach cieszy się wielkim powodzeniem. Wydłużamy czasy pomiędzy odjazdami, aby zniwelować spóźnienia w godzinach szczytu - napisał na Facebooku zadowolony z siebie burmistrz Klinowski.
Oczywiście to mydlenie oczu mieszkańcom, w dodatku bardzo naiwne w stylu propagandy sukcesu PRL. W rzeczywistości to, co Klinowski nazywa "wydłużeniem czasu" oznacza po prostu likwidację kolejnych kursów z rozkładu jazdy.
Liczba kursów zmniejszyła się teraz do 132 w tygodniu. Od początku projektu tzw. darmowej komunikacji liczba kursów autokaru topnieje już piąty raz i spadła z 220 kursów planowanych i ogłoszonych w dokumencie przedstawionym Radzie Miejskiej jako uzasadnienie do wydania na ten cel ćwierć miliona złotych z pieniędzy podatnika.
Dziś burmistrz zdecydował się na daremny krok i z trzech kursów na godzinę w porach szczytu zmniejszył liczbę kursów do dwóch. Tylko czy to uratuje darmowego busa?
Jak się dowiadujemy nieoficjalnie, w ratuszu rozważają, by od 1 stycznia 2017 zamknąć linię i całkowicie wycofać się z "darmowej komunikacji", która w Wadowicach... "cieszy się wielkim powodzeniem".
Dyskusja: