Prokuratura Rejonowa nadal czeka na wyznaczenie przez sąd w Wadowicach pierwszej wokandy w sprawie burmistrza Mateusza Klinowskiego. W grudniu zeszłego roku śledczy przesłali do Sądu Rejonowego kompletny akt oskarżenia, w którym zarzucają burmistrzowi, że dwukrotnie składał fałszywe oświadczenia majątkowe nie wpisując w nich pożyczki, którą uzyskał od profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Mimo upływu pięciu miesięcy, sąd ciągle nie wyznaczył terminu pierwszej rozprawy rozpoczynającej proces, którym interesuje się opinia publiczna. Wydaje się, że sam proces nie powinien być skomplikowany. Akt oskarżenia opiera się głównie na dokumentach i zeznaniach dwóch świadków. Co się więc stało?
Nie mamy żadnej informacji, czekamy. Nie traktujemy tego jako nadmierną przewlekłość, ponieważ w praktyce sądowniczej wielokrotnie trzeba czekać kilka miesięcy na rozpoczęcie procesu karnego - wyjaśnia nam prokurator rejonowy Jerzy Utrata.
Wydział karny Sądu Rejonowego w Wadowicach zamierzał jednak coś zrobić. Na 21 kwietnia wyznaczono posiedzenie niejawne bez udziału stron właśnie w sprawie Mateusza Kinowskiego.
Posiedzenie się nie odbyło, ponieważ pani sędzia zachorowała i zostało przeniesione na 12 maja - poinformowała portal Wadowice24.pl Grażyna Rokita z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie.
W jakim w ogóle celu wyznaczono posiedzenie niejawne w tak wydałoby się prostej sprawie?
Nie informowano nas o przyczynach, być może chodzi o kwestie organizacyjne. Sąd działa według własnych reguł - dodaje prokurator rejonowy Jerzy Utrata.
Tymczasem zwłoka sądu, a także "posiedzenia niejawne" mogą budzić często nawet fałszywe podejrzenia. Chodzi bowiem o znanego polityka, który wielokrotnie w przeszłości atakował wymiar sprawiedliwości i kpił z sędziów w Wadowicach. Może właśnie stosunek Klinowskiego do sądu w Wadowicach jest przyczyną opóźnień?
Jak się dowiadujemy nieoficjalnie, wyznaczone przed rozprawą główną posiedzenie niejawne mogło dotyczyć zamiaru "wyłączenia się" sądu w Wadowicach z tej sprawy. Wówczas sąd w Wadowicach musiałby wystąpić z wnioskiem do Sądu Najwyższego o przeniesienie procesu do innego sądu.
Przypomnijmy. Mateusz Klinowski powinien stanąć przed sądem za zatajenie w dwóch oświadczeniach pożyczki 100 tysięcy złotych, którą otrzymał od jednego z krakowskich profesorów na zakup mieszkania.
Sprawa dotyczy oświadczeń majątkowych, które Klinowski składał jako radny za 2010 i 2011 rok. Śledczy wskazują, że Klinowski był zobowiązany do wpisania w oświadczeniach swojego zobowiązania pieniężnego, a tego nie uczynił. Swój błąd naprawił dopiero po stwierdzeniu braków przez Urząd Skarbowy w Wadowicach. Fałszowanie oświadczeń majątkowych zagrożone jest karą do 3 lat więzienia.
Burmistrz złożył wyjaśnienia w prokuraturze i do przestępstwa się nie przyznaje. Całą sprawę stara się upolitycznić i robi z siebie ofiarę rządów PiS, choć prokuratura badała tę sprawę zanim jeszcze doszło do zmiany rządów w Polsce. Klinowski uważa ponadto, że przepisy o wypełnianiu oświadczeń były niejasne i nie było wskazówki, iż powinien wpisać do nich zobowiązania zaciągnięte u osób fizycznych.
Z taką interpretacją nie zgadzają się śledczy.
Przepis art. 24 h ustawy o samorządzie terytorialnym jest akurat dosyć jasny i wprost wskazuje, że oświadczenie majątkowe powinni zawierać zobowiązania pieniężne o wartości powyżej 10 000 złotych, w tym zaciągnięte kredytach i pożyczki oraz warunkach, na jakich zostały udzielone - mówi nam prokurator rejonowy Jerzy Utrata.
Prokuratura badając tę sprawę wzięła też pod uwagę fakt, iż Mateusz Klinowski jest doktorem prawa, a więc nie może się on tłumaczyć, że nie rozumiał przepisów.
Sprawa burmistrza Wadowic jako żywo przypomina historię, na której poległ minister transportu Sławomir Nowak z Platformy Obywatelskiej. On też nie wpisał do oświadczeń majątkowych zegarka wartego 17 tysięcy złotych, który miał otrzymać od żony w prezencie. W tej sprawie Sąd Okręgowy w Warszawie uznał winę polityka i warunkowo umorzył postępowanie.
Dyskusja: