Jak informuje Łukasz Płatek, jeden z organizatorów manifestacji 12 listopada w Wadowicach, w Sądzie Okręgowym w Krakowie odbędzie się proces z powództwa manifestantów przeciwko burmistrzowi Wadowic Bartoszowi Kalińskiemu. Domagają się oni od sądu odwołania jego decyzji władz miasta o rozwiązaniu zgromadzenia publicznego.
Podczas wizyty prezesa Jarosława Kaczyńskiego w Wadowicach protestujący zgromadzili się pod Wadowickim Centrum Kultury, by wyrazić swój sprzeciw wobec polityki partii rządzącej.
Decyzją burmistrza Wadowic zgromadzenie zostało rozwiązane mimo pierwotnej zgody na jego przeprowadzenie.
12 listopada 2022 wraz z grupą znajomych odmówiono nam uczestnictwa w spotkaniu „otwartym" z Jarosławem Kaczyńskim w Wadowicach. Czy środowisko związane z partią władzy bało się niewygodnych pytań o Polski Ład, wysokie koszty życia, cenę paliwa i drożyznę? Te problemy najlepiej wygumkować z przestrzeni publicznej, a ludzi pytających - jak mają sobie poradzić z najwyższą od 30 lat inflacją – uciszyć - komentuje Łukasz Płatek.
Organizator manifestacji uważa, że on i protestujący ludzie mieli prawo do wyrażenia sprzeciwu w Wadowicach.
Zarejestrowaliśmy legalne zgromadzenie, podczas którego, policja legitymowała uczestników manifestacji. Zarzucono nam, że weszliśmy na teren skrzyżowania, co było nieprawdą, chwilę później usłyszeliśmy, że zagrażamy bezpieczeństwu i życiu ludzi zgromadzonych w budynku. Ostatecznie Urząd Miasta na wniosek policji rozwiązał zgromadzenie, mimo że jego organizatorzy wcześniej je zgłosili i dostali pozwolenie. W tym samym czasie odbywało się obok drugie zgromadzenie - to nie zostało rozwiązane. Dlaczego? Bo uczestniczył w nim prezes PiS, wojewoda małopolski, europosłanka, samorządowcy, członkowie i sympatycy partii.
Łukasz Płatek poinformował, że od decyzji burmistrza Wadowic odwołał się do sądu w Krakowie i liczy na to, że sąd uzna, że rozwiązanie zgromadzenia było bezprawne. Dalszym krokiem może być domaganie się ukarania urzędników i zadośćuczynienie.
Decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia była decyzją polityczną opartą na fikcyjnych przesłankach, a wszystko to, aby prezes nas nie widział i nie słyszał. To wszystko działo się w cieniu afery, w której kilka tygodni wcześniej zwolniono zastępcę komendanta Policji w Krakowie, ponieważ ten, nie chciał łamać prawa. Nie zgodził się na konfiskatę nagłośnienia osób protestujących podczas miesięcznicy Wawelskiej - dodaje Łukasz Płatek.
Proces z powództwa manifestantów odbędzie się w Sądzie Okręgowym w Krakowie 7 lutego.
Dyskusja: