Katarzyna Wójtowicz, liderka krakowskiego ruchu Dość Milczenia i organizatorka antyklerykalnych happeningów, zeznawała w środę w komisariacie policji na ulicy Szerokiej.
Na aktywistce ciąży osiem zarzutów dotyczących zakłócania porządku publicznego, ale też poważny zarzut z kodeksu karnego obrazy uczuć religijnych katolików w Wadowicach, za co grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
W obronie Katarzyny Wójtowicz wystąpiła grupa sympatyków, którzy w środę pod komisariatem w Krakowie zorganizowali pikietę.
Mieli ze sobą transparenty z hasłami "Murem za Kasią Wójtowicz", "Nie uciszycie nas - dość milczenia", głośniki, mikrofony oraz... zabawkowy granatnik. Ich zdaniem policja, będąc na pasku prawicowych polityków, prześladuję aktywistkę i uczyniła z niej kozła ofiarnego.
Podczas pikiety, która trwała ponad trzy godziny, uczestnicy wielokrotnie odnosili się do głośnej sprawy z Wadowic. Pikiecie jako obserwator przyglądał się senator KO Bogdan Klich.
Przypomnijmy. 18 maja tego roku podczas obchodów dnia urodzin papieża Jana Pawła II aktywiści Dość Milczenia urządzili przed muzeum papieskim w Wadowicach przedstawienie, którego treści nawiązywały do afer pedofilskich w Kościele Katolickim. Uważają, że pochodzący z Wadowic papież ponosi odpowiedzialność za wykorzystywanie seksualne dzieci przez księży za czasów jego pontyfikatu.
Kilkoro mieszkańców próbowało powstrzymać aktywistów, ale oni się nie poddawali i kontynuowali swoje przedstawienie. Jednocześnie mając ze sobą głośnik, włączyli dźwięk, który według niektórych uczestników zakłócał obchody. W tym czasie na rynku odbywały się uroczystości, a w bazylice odbywała się msza święta, której przewodniczył arcybiskup Marek Jędraszewski.
18 maja w Wadowicach
Po tych wydarzeniach złożono doniesienie na policję. Miejscowa policja po zapoznaniu się z materiałami dowodowymi, nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Do postępowania włączyła się Fundacja Lux Veritas ojca Tadeusza Rydzyka. Fundacja złożyła zażalenie na decyzję policji i tak oto rozpoczęła się sprawa. Prokuratura wszczęła postępowanie z kodeksu karnego o obrazę uczuć religijnych i uporczywe przeszkadzanie w obrządku religijnym.
Ta naprawdę było to wydarzenie zorganizowane przez naszą grupę Dość Milczenia. Byliśmy w Wadowicach przy bazylice, kiedy tam Jędraszewski i wierni obchodzili swoje święto. My staliśmy zgodnie z prawem i uzgodnieniem zaakceptowanym przez Urząd Miasta i policją z własnym wydarzeniem mówiącym o Janiem Pawle II i faktach, które są przemilczane w naszym kraju. Okazuje się, że takie wydarzenia mogą obrazić czyjeś uczucia religijne, co też się stało i dostało się Katarzynie Wójtowicz. To nie jest żadnym przypadkiem. To wydarzenie działo się pół roku temu, a oskarżenie pojawiło się nagle w tym samym okresie, kiedy to na Katarzynę Wójtowicz posypały się oskarżenie rzekomych przewinień. Dla mnie to jest skandaliczne - mówił w środę podczas pikiety jeden z uczestników demonstracji.
Zdaniem obrońców Katarzyny Wójtowicz takie potraktowanie wydarzenia jako obrazę uczuć religijnych jest niesprawiedliwe, bowiem zamyka usta tym, którzy chcą mówić o odpowiedzialności papieża za przestępczą działalność Kościoła katolickiego.
Ich zdaniem karanie za mówienie o tym, że papież Jan Paweł II jako głowa Kościoła odpowiadał za pedofilię księży, chroni przestępców, a nie ofiary.
Jest to też sprzeczne z faktami historycznymi, ponieważ pedofilia w łonie Kościoła katolickiego została potwierdzona nie tylko licznymi śledztwami dziennikarskimi, prokuratorskimi, badaniami naukowymi, ale również rozlicznymi wyrokami sądów zarówno świeckich, jak i kościelnych w wielu krajach - mówią obrońcy Katarzyny Wójtowicz.
Zdaniem aktywistów zarzut o obrazie uczuć religijnych jest niewłaściwy, ponieważ według polskiego kodeksu karnego można obrazić takie uczucia tylko "znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych". Tymczasem rynek w Wadowicach i muzeum papieskie nie są miejscem wykonywania obrzędów religijnych, a pomnik Jana Pawła II nie jest przedmiotem czci religijnej.
Zdaniem mecenasa, w obecności którego przesłuchiwano Katarzynę Wójtowicz, te wszystkie restrykcyjne działania nie służą do postawienia poważnych zarzutów, ale są skoncentrowane na tym, by zniechęcić ludzi do protestowania i wyrażania swoich poglądów.
Złożyłam wyjaśnienia obszerne i szczegółowe. Dzięki temu, że pan mecenas był ze mną i wy tutaj pod komisariatem, czułam wsparcie i mogłam czuć się bezpiecznie i że nie jestem sama. Chciałbym zaapelować, żeby zawsze było wsparcie dla osób, które chodzą na przesłuchania w takich sytuacjach, bo to jest jednak bardzo ważne i trudne. Może się wydać błahe, ale nie jest. Chciałbym, żeby wszyscy widzieli, żeby się nie zrażać i protestować - powiedziała po trzygodzinnym przesłuchaniu na policji Katarzyna Wójtowicz.
Fot. Wojciech Marchwicki.
Dyskusja: