Projekt ustawy "o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii COVID-19", który ma zastąpić tzw. ustawę Hoca, mającą umożliwić pracodawcom weryfikowanie, czy pracownik się zaszczepił, wniosła w czwartek grupa posłów PiS (druk sejmowy 1981). Nowy projekt został skierowany do pierwszego czytania w komisji zdrowia.
Projekt zakłada, że pracownik, który zakazi się koronawirusem i który podejrzewa, że zakaził się w zakładzie pracy, będzie mógł złożyć pracodawcy wniosek o wszczęcie postępowania w sprawie świadczenia odszkodowawczego od niezaszczepionego na COVID pracownika, który nie poddał się testowi. Postępowanie miałoby się odbywać w trybie administracyjnym. W następnych proponowanych przepisów (4-7) wynika, że pracodawca weryfikuje i w razie potwierdzenia przekazuje wniosek donoszącego pracownika do wojewody, który wszczyna postępowanie, a „przyznanie świadczenia odszkodowawczego następuje w drodze decyzji".
Ustawa zakłada jeszcze szereg innych restrykcji segregacyjnych dla osób, którzy nie stosują się reżimu sanitarnego. Między innymi podniesienie kar za brak maseczki do 6000 złotych.
Zwraca na to uwagę Dawid Herbut z Kalwarii Zebrzydowskiej. Komentator życia lokalnego wskazał też, że wśród posłów autorów znalazła się posłanka z Wadowic Ewa Filipiak z PiS.
Nasza lokalna Pani poseł Ewa Filipiak podpisując się pod projektem ustawy wnoszonej obecnie do Sejmu domaga się wysokich kar sięgających 6000 zł za np. brak maseczki. Czy uważacie, że to jest dobra droga do wyjścia z pandemii? Czy może raczej do łatania budżetu? - skomentował sprawę publicznie na Facebooku Dawid Herbut.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia, która zajmie się dziś tzw. ustawą covidową.
Komisja się dzisiaj zbiera, aby przeanalizować zapisy tej ustawy, i aby jutro trafiła do Sejmu w takim kształcie, w jakim będzie najkorzystniejsza dla tych, którzy oczekują jakichś działań antycovidowych — zapowiedział wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
Pytany o to, czy większość sejmowa będzie domagać się, aby osoby, które zarażą współpracowników COVID-19 (czego właściwie nie da się sprawdzić) płaciły 15 tys. zł odszkodowania, wicemarszałek odpowiedział:
Jeszcze nie znamy ostatecznego kształtu, spokojnie poczekajmy na posiedzenie tej komisji, po południu zbiera się komisja. Nie ma dyscypliny klubowej. Po drugie: nie ma jeszcze ostatecznego kształtu tej ustawy — dodał.
Ustawa sejmowa druk 1981 budzi poważne kontrowersje wśród wielu publicystów w kraju. Nie tylko tych z opozycji, ale również wśród osób, którym z "opozycją" jest nie po drodze. Zwracają oni uwagę, że nowa ustawa oznacza dalsze ograniczenie swobód obywatelskich.
Łukasz Warzecha z tygodnika "Do rzeczy" nazywa ustawę bolszewicką.
Poparcie projektu 1981, który zrywa z podstawowymi zasadami państwa prawa, jest dla ludzi, którzy się pod nim podpisali, po prostu hańbiące – wskazuje Łukasz Warzecha.
Tematowi temu poświęcił fragment swojego najnowszego videobloga.
Jest to prawdopodobnie najbardziej bolszewicki w swojej naturze i proponowanych rozwiązaniach projekt, jaki pojawił się w całej historii III RP. (...) To, co proponuje w tej chwili PiS jest bolszewickie w ścisłym znaczeniu tego słowa. Przewiduje rozwiązania, które pogwałcają najbardziej podstawowe zasady państwa prawa – zauważył Warzecha.
Publicysta stwierdził, że nie wyobraża sobie, żeby dla projektu znalazła się sejmowa większość, ani żeby prezydent zdecydował się taką ustawę podpisać, gdyby jakimś cudem przeszła przez parlament.
Ograniczanie swobód obywatelskich, segregacja osób ze względu na to czy są zaszczepieni, czy też nie, pod pozorem rzekomej walki z pandemią jest coraz większym problemem nie tylko w Polsce, ale i innych krajach Europy kontynentalnej. Niektóre jednak państwa jak Anglia, Irlandia, czy Szwecja widząc, że dotychczasowe sposoby walki z epidemią jak lockdowny, maseczki, szczepionki nie przynoszą efektów wycofują się z przepisów ograniczających wolności i swobody obywatelskie.
Dyskusja: