KĘTY - Jak w każdej gminie tak i w Kętach w wyznaczonych terminach odbywa się zbiórka tak zwanych wielkich gabarytów. Tym razem coś poszło nie tak jak trzeba. Jak zapewnia burmistrz Krzysztof Klęczar, wszystko przez fakt, iż śmieci było wyjątkowo dużo.
Obsługujący akcję pracownicy naszej spółki nie zdołali w 1 dzień zebrać wszystkiego, pracę kontynuują więc dziś. W pewnych miejscach z wąskich uliczek wynieśli (sami) odpady do głównej drogi, by duża śmieciarka mogła je odebrać nie ryzykując wjazdu w wąskie zakamarki. W Urzędzie od rana odebraliśmy kilka telefonów, a na fb pojawiły się zdjęcia i wpisy: " śmietnik robią", "niech to sobie biorą", "pod Urząd z tym"... Gdy coś zawalimy i mieszkaniec ma rację, grzecznie się przyznaję i przepraszam. Ale tu tak nie będzie! - opisuje sytuację burmistrz Krzysztof Klęczar.
Włodarz postanowił stanąć po stronie swoich pracowników, którzy od lat zajmują się sprzątaniem terenów gminy.
Chłopaki tyrają codziennie, w deszczu, zimnie i upale. Przy tej akcji przenoszą tony naszych mebli, lodówek czy telewizorów i zasługują na nasz szacunek i uznanie!Tym, którzy tak ochoczo ich krytykują polecam stanąć choć na jeden dzień na ich miejscu. Wolne etaty czekają - dodaje burmistrz.
Trudno w tym momencie określić, kto jest winien tego, że niektóre "wielkie gabaryty" wylały się na jezdnię. O tym, że nie było ciekawie przekonuje jeden z internautów.
Śmieci zalegały tu od wczoraj, na ulice wystawały śmieci. Ulica nie oświetlona. A ruch duży - mówi pan Piotr, który wziął udział w dyskusji na profilu Facebook burmistrza.
Po co burmistrz zabiera głos w takiej sprawie? Jak to określił - "wsadzę kij w mrowisko. Cóż, taki już jestem...".
Dyskusja: