Już dawno informacje tzw. "zadłużeniu szpitala" przestały być elektryzujące dla zarówno radnych powiatowych, jak i zainteresowanych lokalną służbą zdrowia i mieszkańców. Od 30 lat lecznica wadowicka przynosi rok do roku straty. Koleni dyrektory mniej lub próbują je ograniczać.
Jak wynika ze sprawozdania finansowego ZZOZ, przyjętego na ostatniej sesji Rady Powiatu, lecznica zanotowała w zeszłym roku stratę w wysokości 6,2 mln zł. zadłużenie szpitala to obecnie ok. 37 mln zł przy 76 mln zł wartości placówki (łącznie aktywa i pasywa).
Zdaniem nowej dyrektorki ZZOZ, która kieruje placówką od końca 2017 roku, jest jednak światełko w tunelu. Beata Szafraniec poinformowała radnych, że starty z pierwszych pięciu miesięcy 2018 wynoszą tylko 330 tysięcy złotych, a dla porównania w zeszłym roku o tej porze było to już 2,3 mln zł.
Szefowa ZZOZ poinformowała radę, że rosną dochody placówki. Całkowity przychody ZZOZ za rok ubiegły wyniosły 103% przychodów planowanych.
Najważniejsze przychody stanowi oczywiście przelew z Narodowego Funduszu Zdrowia, który łącznie wynosi 61,5 mln zł. Z kolei z opłat z działalności medycznej dochody wrosły do 3 mln zł. To wpływy z badań laboratoryjnych, diagnostyki, transportu sanitarnego i medycyna pracy. Na działalność niemedyczną składają się przychody z umów najmu i dzierżawy.
Dyrektorka szuka też innych dochodów.W czerwcu udało jej się zorganizować pierwszy bal charytatywny dla szpitala w Wadowicach. Dzięki temu lecznica pozyskała 75 tysięcy złotych.
Jak dodała dyrektorka, mimo wyników finansowych, które stale są kłopotem kierownictwa szpitala, w tej chwili nie ma żadnego zagrożenia dla działalności lecznicy i realizowania pomocy medycznej dla pacjentów z powiatu wadowickiego.
Z kolei jak się dowiadujemy nieoficjalnie, największym kłopotem szpitala jest dziś obsada lekarska na oddziałach wewnętrznych i Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (SOR).
Tutaj zdecydować może po prostu rynek.
Lekarze oczekują bowiem zwiększenia swoich kontraktów i ZZOZ w Wadowicach może być w kłopotliwej sytuacji. Mają ku temu argumenty, bo inne placówki kuszą wyższymi stawkami godzinowymi za dyżury na SOR-ach. Trzeba dodać, że lekarzy po prostu brakuje wszędzie, stąd szpitale walczą o nich wyższymi kontraktami.
Dyskusja: