Na początek ważna uwaga. Trudno mieć pretensje do właścicieli, czy franczyzobiorców stacji, bo szaleństwo cenowe nie wynika z ich złej woli, tylko z cen dostaw, a te potrafią być w ciągu dnia różne. Duże wahania cen to niewątpliwie wynik tego, co dzieje się na światowych rynkach i oczywiście wojny Rosji z Ukrainą.
W Kalwarii Zebrzydowskiej cena na jednej ze stacji Orlen doszła we wtorek do 7,50 za litr benzyny. Po kilku godzinach staniała na 7,40. W Wadowicach we wtorek za litr 95 na stacjach trzeba było zapłacić średnio 6,86 zł.
Ceny zmieniają się w ciągu dnia wielokrotnie. Wcześniej też tak było, ale różnice potrafią być bardzo duże, sięgające kilkudziesięciu groszy na litrze. Zauważyłem, że najlepiej tankować pod wieczór, bo wówczas ceny maleją - mówi nam pan Józef, które spotkaliśmy na stacji benzynowej.
Agresja Rosji na Ukrainę i zawirowania na rynku paliw sprawiły, że wcale nie możemy być pewni, że w następnych dniach nie będą padały kolejne rekordy cenowe.
Drożejąca w gwałtownym tempie ropa naftowa napędza wzrost cen paliw. W poniedziałek baryłka Brent sięgała 130 dol. Po południu i wysunięciu żądań przez Kreml nadeszła korekta, jednak analitycy nie mają dobrych informacji. Niektórzy analitycy spekulują, że ceny mogą sięgnąć nawet 10 złotych. Takie ceny jeszcze niedawno nikomu się nawet nie śniły w najgorszych koszmarach. Za kilka dni może się jednak okazać, że ceny ponad 7 zł staną się normą.
Dyskusja: