To nie są dobre czasy dla drobnego handlu i restauracji w miastach.
Widać już efekty kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią koronawirusa. W centrach miast pojawia się coraz więcej wolnych lokali do wynajęcia, a przedsiębiorcy tną premie i obniżają wynagrodzenia pracownikom.
W Wadowicach krótka wycieczka po mieście głównymi ulicami zaowocuje obserwacją o kolejnych zamkniętych punktach. W oficynach rzucają się napisy "Wynajmę" lub "Do wynajęcia". Zainteresowanie jest jednak żadne.
Ktoś zadzwoni, zapyta. Ale nie ma jakiejś gorączki. Potencjalni partnerzy wolą przeczekać, targują się o czynsz. Nie dziwię im się. To chyba nie jest jeszcze dobry czas na rozpoczęcie nowych działalności - mówi nam pani Marta, która od miesiąca szuka najemców do jednej z oficyn.
Niewątpliwie zamknięcie restauracji, restrykcje dotyczące przebywania w środku lokalu, ograniczenia w handlu jak godziny dla seniora przyczyniły się do pogorszenia koniunktury.
W Wadowicach mamy do czynienia jeszcze z jednym zjawiskiem, które tylko pozornie ma coś wspólnego z epidemią. Najwięcej opuszczonych lokali, przeznaczonych do wynajęcia, znajduje się obecnie przy ulicy Lwowskiej.
W sumie w poniedziałek (14.12) naliczyliśmy 15 takich miejsc. Zdecydowana większość z nich została opuszczona w ostatnich sześciu miesiącach.
To efekt remontu ulicy. Ludzie przestali tutaj przychodzić na zakupy. Małe biznesy popadały lub najemcy poszukali sobie mniej uciążliwych lokalizacji. Remont ciągle trwa i będzie nadal obciążaniem dla tych, co tutaj pozostali - mówi z kolei sprzedawca w sklepie na ulicy Lwowskiej.
Dyskusja: