Zazwyczaj przed mszą rezurekcyjną w Stryszowie schodziła się młodzież wyposażona w grzyby huby nabite na patyki. Takie huby wkładano do święconego w tym dniu ognia i szybko udawano się do domostw gospodarzy. Tam, dymem z grzybnego żaru okadzano stajnie, obory i inne pomieszczenia, co miało zapewnić ochronę przed złem i... ogniem.
Tak było kiedyś. Jak to niestety bywa z czasem tradycja zaczęła zamierać. Kres przyniosła pandemia. W 2022 roku w parafii św. Jana Kantego w Stryszowie ponownie pojawili się "hubiarze".
Kilku młodych ludzi, po mszy rezurekcyjnej wzięło swoje palące się huby, by zanieść poświęcony ogień do domostw rodzin.
To piękna tradycja, która mogłaby wrócić w nasze rejony. Pamiętam, że sam brałem w niej udział. Kiedyś była nas nawet ponad setka - powiedział nam Andrzej Kramarczyk, działacz sportowy i mieszkaniec Stryszowa.
Co ciekawe, kiedyś za takie okadzenie gospodarstwa młodzi dostawali datki. Aby wszystko przebiegło zgodnie z tradycją, domostwo trzeba było obiec z dymem kilka razy. Przygotowania do święta trwały często cały rok. Młodzi sami chodzili do lasu w poszukiwaniu grzyba, którego później trzeba było odpowiednio ususzyć.
Podobna tradycja do dziś przetrwała także w Bukowinie Tatrzańskiej.
Fot. Andrzej Kramarczyk
Dyskusja: