Brak dochodów, brak pracowników i jeden wielki marazm. Tak wygląda branża gastronomiczna, która żyła z tego, co klienci zamawiali na miejscu.
Nie wszędzie restauracje przetrwały, nie wszędzie też jedzenie na wynos zapewniało sowite dochody.
Te które zostały borykają się teraz z problemem pracowników. Ludzie nie chcą przychodzić do pracy do restauracji bo mimo wszystko te nie są w stanie im zapewnić stałych odchodów. Tak naprawdę nie wiadomo, czy za chwilę, za kilka miesięcy znów nie zostaną zamknięte.
Mimo to, sobota 15 maja, będzie pierwszym dniem, kiedy będzie można usiąść w restauracjach. Na razie tylko w ogródkach. W Wadowicach niektórzy restauratorzy już się szykują na otwarcie. Liczą na wadowiczan i turystów, których w mieście też brakuje.
Najpewniej ogródki otworzą się w samym rynku. Tutaj jednak restauratorzy muszą się liczyć z opłatami, które miasto od nich zażąda. Na razie nie ma mowy o zwolnieniach z tych danin. W zeszłym roku po pierwszej fali płacili symboliczną opłatę 1 gr za metr kwadratowy, teraz zapłacą 60 groszy za metr kwadratowy na dzień.
Dyskusja: