W czasach zarazy Muzeum Domu Rodzinnego Jana Pawła II w Wadowicach jest zamknięte dla zwiedzających. Mimo to pracownicy starają się zainteresować swoimi zbiorami Polaków i nie tylko.
Robią to korzystając z Internetu. We wtorek (17.03) opublikowali zapomniany rękopis, który wyciągnęli z muzealnych archiwów.
Czy wiecie, że Karol Wojtyła po maturze nie tylko chodził na kremówki, ale także na przyjęcia? 25 maja 1938 r. koledzy i koleżanki z wadowickich gimnazjów spotkali się na wspólnym świętowaniu zdanego egzaminu dojrzałości - piszą na Facebooku pracownicy muzeum.
Jak dodają, to właśnie na tym spotkaniu Danuta Pukło, koleżanka Karola Wojtyły z Międzyszkolnego Teatru Dramatycznego, poprosiła go, aby wpisał się do jej pamiętnika. Pamiętnik znajduje się dziś w zbiorach muzealnych.
Karol, nie tylko aktor, ale jak się okazało także początkujący poeta, wpisał się wierszem, podpisując go swoimi inicjałami. Ten wiersz jest najstarszym rękopisem Karola Wojtyły, jakim dysponujemy, a jego tekst świadczy o dojrzałości i wrażliwości młodego autora - ocenili pracownicy muzeum.
-------------------------------------------------------------
Wiersz Karola Wojtyły z 25 maja 1938 roku
Są takie święte, jasne dni
- dusza na gody idzie jasna
w szczęścia oplotach śni
i zdaje jej się że po życia kres ostatni
nie wyjdzie już ze szczęścia złotej matni
- bo w szczęścia oplotach jasnych śni. –
A potem...
przyjdą takie czarne chwile męki, trwogi
przyjdą na życia rozstaje, rozłogi
I staną słupem, i szronią jesienią
i dręczą duszę...
- lecz i te się zmienią...
K.W.
------------------------------------------------------------
Karol Wojtyła zdawał maturę w Gimnazjum im. Marcina Wadowity w Wadowicach w maju 1938 roku. Wojtyła zdawał z polskiego, łaciny oraz greki. Z każdego z tych przedmiotów uzyskał oceny bardzo dobre. Egzaminy zakończyły się 14 maja.
Ze wszystkich przedmiotów napisał pracę bardzo szybko, jako pierwszy. Jednak nie oddawał jej, aby nie deprymować kolegów. Tak zresztą było na klasówkach. Wojtyła czekał cierpliwie, aż ostatni kolega skończy pracę i dopiero po nim oddawał swoją - wspomina jego przyjaciel Eugeniusz Mróz, który kilka dni temu skończył sto lat.
Dyskusja: