TUTAJ SZUKALI DOMU
Co prawda Wadowice będące wówczas częścią zaboru austriackiego z powstaniem niewiele miały wspólnego, ale gdyby nie ten niepodległościowy zryw przeciwko caratowi rosyjskiemu, to do Wadowic pewnie nigdy nie trafiliby powstańcy, jak właśnie ojciec Rafał Kalinowski, Baruch Thieberg, czy Seweryn Kurowski.
Tych trzech miało potem duży wpływ na to, co się działo w naszym mieście. Ale byli też inni, dla których galicyjskie miasteczko, w którym mieszkało 3800 mieszkańców, stało się swoistą ziemią obiecaną, azylem dla emigrantów z zaboru rosyjskiego, w którym ponieśli powstańczą klęskę.
Wadowice były dla nich miejscem codziennej pracy, stabilizacji życiowej i jednocześnie organicznego wysiłku, by zachować tę część polskości, którą udało im się po powstaniu ocalić. Tutaj zresztą w realiach autonomii galicyjskiej nie musieli się wstydzić swojej polskości, mogli ją też pielęgnować i przekazać tradycję narodową następnym pokoleniom. Tutaj dokończyli swoich dni, ale pamięć o powstańcach styczniowych pozostała, choć dziś jej śladami są nieco zniszczone pomniki cmentarne i tablice pamiątkowe.
KARMELITA
Józef Kalinowski (w późniejszym czasie jako karmelita przybrał imię zakonne Rafał) wziął udział w powstaniu styczniowym na Litwie. W roku 1863, po wybuchu powstania przeciw caratowi, jako kapitan sztabu pracował przy rozbudowie twierdzy w Brześciu nad Bugiem.
Zwolnił się wówczas z wojska rosyjskiego i przyjął obowiązek ministra wojny z ramienia Rządu Narodowego w rejonie Wilna. Był jednym z ostatnich przywódców powstania na Litwie. Został aresztowany 24 marca 1864 r., a sąd carski skazał go na karę śmierci, którą dzięki staraniom rodziny zamieniono na 10 lat przymusowych prac na Syberii.
W maju 1874, po zwolnieniu z wygnania dotarł do Paryża . W 1877 wstąpił do zakonu Karmelitów Bosych w Grazu w Austrii, przyjmując imię zakonne Rafał od św. Józefa. Święcenia kapłańskie otrzymał 15 stycznia 1882.
Dziesięć lat później ten były powstaniec styczniowy osiedla się w Wadowicach, wraz kilkoma innymi zakonnikami zakłada zgromadzenie ojców karmelitów bosych i rozpoczyna budowę dużego klasztoru z cegły w trzynawowym neoromańskim kościołem, którego później będzie przeorem.
Ojciec Rafał, powstaniec styczniowy Józef Kalinowski, zmarł w 1907 po 11 miesiącach choroby w klasztorze w Wadowicach. Został pochowany na cmentarzu klasztornym w Czernej, ale jego imię na stałe będzie związane z Wadowicami. Wyniesiony na ołtarze przez papieża Jana Pawła II jest dziś jedną z tych postaci historii miasta, z której wadowiczanie są dumni.
ŻYD
Baruch Thieberg osiedlił się w Wadowicach w 1867 roku. Legenda głosi, że ten barczysty, wysoki mężczyzna wjechał na wadowicki rynek dwoma wozami, na których miał spakowany cały dobytek ocalały z rodzinnego domu w kieleckim. W zaborze rosyjskim nie miał czego szukać.
Jako powstaniec styczniowy spotkał się już z prześladowaniami, skonfiskowano mu odziedziczony majątek. Większość polskich Żydów w czasie powstania styczniowego przyjęła postawę raczej obojętną, wyczekując na przechylenie się szali walk na którąś ze stron.
Ale młody wówczas Baruch Thieberg był jednym z tych, którzy uwierzyli w manifest powstańczy Rządu Narodowego z 22 stycznia. Głosił on, że "Komitet Centralny Narodowy ogłasza wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnymi i równymi obywatelami kraju".
Baruch Thieberg był pierwszym Żydem, który zamieszkał w Wadowicach. Wcześniej w mieście obowiązywał zakaz osiedlania się Żydów, wydany jeszcze przez króla Zygmunta Starego. Thieberg szukał tutaj nowego, lepszego domu. Udział w powstaniu zapewnił mu szacunek miejscowych władz.
Za przykładem Thieberga poszli inni Żydzi. Tuż przed II wojną światową w 10,5 tysięcznych Wadowicach mieszkało już około 2,5 tysiąca Żydów. Thieberg był pionierem osadnictwa, które doprowadziło do powstania dużej gminy wyznaniowej z własną administracją, synagogą, łaźnią rytualną i kirkutem, którego był również współfundatorem i gdzie znajduje się jego mogiła.
Żydzi wnieśli do Wadowic własną kulturę, bogatą tradycję, a także pomysłowość i również kapitał. Dali miastu "świeżą krew", która do czasów II wojny światowej posunęła rozwój Wadowic znacznie do przodu. Kto wie, może gdyby nie Holocaust, pionier Thieberg i powstaniec styczniowy doczekałby się u nas pomnika lub nazwy jednej z ulic.
CZERWONY
Uciekinierem z Królestwa Polskiego był także pochodzący ze zubożałej szlachty Seweryn Kurowski. Młody lekarz i farmaceuta z chwilą wybuchu powstania miał 23 lata i dał się porwać powstańczemu zrywowi, zaciągając się do partyzantki.
Po upadku powstania ten inteligentny działacz frakcji "czerwonych" szukał stabilizacji życiowej w Wadowicach. Wżenił się w dobrze sytuowaną i bogatą rodzinę Zapałowiczów. Jego żoną była Jadwiga, córka dr Antoniego Zapałowicza, dyrektora szpitala powszechnego w Wadowicach. Pod okiem Zapałowicza młody Seweryn zaczął pracę.
Rewolucyjne hasła zamienił na "pracę u podstaw". Był typowym przykładem pozytywistycznego "organicznika". Otworzył w Wadowicach pierwszą aptekę, z powszechnie dostępnymi lekami, w której nie leczono jedynie ziołami. Z czasem stał się majętnym mieszczaninem.
Kupił i odmurował kamienicę w centrum rynku, w której obok apteki miał gabinet lekarski. Tak się składa, że owa kamienica Kurowskiego stanie się sto lat później najbardziej znanym w świecie budynkiem z Wadowic. Dziś w tej kamienicy mieści się w niej Dom Rodzinny Jana Pawła II. Jej klasycystyczną architekturę zawdzięczamy właśnie Kurowskiemu. Czy powstaniec styczniowy Seweryn Kurowski mógł choć przez chwilę przypuszczać, że w murach jego domu przyjdzie kiedyś na świat "papież słowiański", który odmieni historię swojego kraju, czyli zrobi to, czego nie udało się zrobić w 1863 roku.
Seweryn Kurowski wyróżniał się wśród ludzi swojej epoki żyjących w Wadowicach. Był człowiekiem przedsiębiorczym, ale również miał w sobie duże pokłady empatii i zrozumienia dla potrzeb innych. Dzięki własnej przebojowości, a może i kontaktom swojego teścia, który był wpływowym radnym, Seweryn Kurowski pełnił przez wiele lat funkcję wiceburmistrza Wadowic.
W ten sposób mógł już bezpośrednio wpływać na decyzję samorządu i jego sprawy w czasach, gdy w drugiej połowie XIX wieku mamy do czynienia z dużym rozkwitem galicyjskiego miasteczka w dumną siedzibę wielkiego powiatu, gdzie powstało gimnazjum, siedziba sądu obwodowego, szpital powszechny, a w 1888 roku przejeżdża pierwszy pociąg.
Seweryn Kurowski zmarł w 1889 roku. Mogiła powstańca styczniowego znajduje się na Cmentarzu Parafialnym we wspólnym Grobowcu Rodziny Kurowskich.
BYLI TEŻ INNI
Kto odwiedzi wadowicki Cmentarz Parafialny znajdzie na nim inne grobowce dawnych powstańców styczniowych. Mimo iż ci emigranci ułożyli sobie jakoś życie w Wadowicach, to pamięć o ich udziale w powstaniu, piętno trudnej historii, pozostało w nich na zawsze, a także w świadomości bliskich oraz następnego pokolenia.
Przy głównej alei cmentarnej znajduje się obelisk granitowy na grobie Andrzeja Marekowskiego, doktora praw, adwokata krajowego, który zmarł 22 grudnia 1908 roku w 70 roku życia. Na tym obelisku rodzina umieściła również napis: "Uczestnik Powstania z 63 R." Było to dla nich wciąż ważne, mimo upływu niemal półwiecza powstanie wciąż tkwiło w ich świadomości.
Historycy obliczają, że w latach 1863-1864 przez powstanie przeszło 200 tysięcy uczestników. Tylko nieliczni z tych, którzy nie zginęli, po latach prześladowań układając sobie na nowo życie w rożnych miejscach trzech zaborów, a także na emigracji, doczekali czasów, gdy Polska stała się znów niepodległym krajem. Krajem, który uznał ich walkę, poświęcenie oraz oddał im należny szacunek.
W 1921 roku marszałek Józef Piłsudski nakazał odnalezienie wszystkich żyjących jeszcze powstańców i ich odznaczenie. Uszyto dla nich specjalne mundury i awansowano do stopnia kapitana, przyznano krzyże Virtuti Militari. W ówczesnym Wojsku Polskim, jak w każdej innej armii świata, obowiązywała zasada, że młodszy stopniem jako pierwszy salutuje wyższemu. Od tej zasady Piłsudski uczynił wyjątek. Wszyscy żołnierze, włącznie z nim samym, marszałkiem Polski, regulaminem zostali zobowiązani do salutowania weteranom Powstania Styczniowego.
W tamtym czasie powstańcy, schorowani i starzy, mogli liczyć na pomoc państwa, budowano dla nich specjalne domy opieki i otaczano powszechnym szacunkiem, a gdy umarli na ich pogrzebach nie mogło zabraknąć warty honorowej Wojska Polskiego.
Takich czasów wolnej i dumnej z powstańców Polski doczekał Kalikst Muraszko, zmarły w 1924 roku ostatni powstaniec styczniowy z Wadowic. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Parafialnym w górnej jego części. Już nieco zniszczony, z tablicą kamienną, na której napis, że był uczestnikiem Powstania Styczniowego, jest już ledwo widoczny.
Na tym samym cmentarzu znajduje się także pomnik poświęcony bohaterom poległym w trakcie Powstania Listopadowego i Powstania Styczniowego. Fundacja pomnika pochodzi z czasów międzywojnia. Zniszczony przez ząb czasu pomnik odnowiło w 1982 roku Towarzystwo Miłośników Ziemi Wadowickiej. Jest jedynym tego typu świadectwem poświęconym bohaterom z 1863 roku w naszym mieście.
Dyskusja: