Niemcy po pokonaniu Polski w 1939 r. wcielili część jej ziem do Rzeszy. Taki los spotkał Wadowice. W mieście i jego okolicy mieszkało wówczas 1,6 tys. Żydów.
Anna Ziarkowska w publikacji poświęconej gettu na łamach czasopisma "Wadoviana" napisała, że po wkroczeniu Niemców żydowskim właścicielom odbierano sklepy i przedsiębiorstwa. Musieli znakować ubrania, by odróżnić się od innych mieszkańców. Nie wolno im było poruszać się po głównych ulicach oraz rynku, chodzić do kina, restauracji i wchodzić do parku.
W październiku 1939 r. Niemcy spalili synagogę, a większość wadowickich Żydów została zmuszona do prac przy regulacji rzeki Skawy. Młodych wywieziono do obozów pracy.
Niemcy spośród Żydów cieszących się autorytetem w społeczności stworzyli Judenrat, który był odpowiedzialny za wykonywanie poleceń władz. Chodziło o dostarczanie kontyngentów na roboty przymusowe i do obozów, a także wywiązywanie się z kontrybucji.
W pierwszym okresie działalności Judenrat wadowicki, podobnie jak wiele innych, przyjął strategię ocalenia przez pracę. Żydzi zdawali sobie sprawę, że aby ocaleć, muszą w jakiś sposób usprawiedliwić swój byt, pokazać swoją przydatność i niezbędność dla okupanta – napisała Ziarkowska.
Jak podała, do 2 lipca 1942 r. wadowiccy Żydzi żyli iluzjami, iż praca oddali widmo nadciągającej zagłady.
Kres im położyła akcja wysiedleńcza, która nastąpiła według sporządzonych uprzednio list. Przed akcją spędzono do Wadowic ludność żydowską Kęt, Suchej i Zatora oraz pobliskich wiosek. Wszyscy Żydzi zostali zapędzeni pod eskortą policji żydowskiej do koszar Chocimskich, gdzie nastąpiła selekcja. Zdolni do pracy pozostali w nim lub trafili do obozu pracy w Sosnowcu. Starcy, osoby kalekie i dzieci zostali zgładzeni w obozie w Bełżcu – napisała.
Ci, którzy pozostali w Wadowicach, zostali zamknięci w getcie utworzonym w pobliżu rynku głównego. Jego obszar otoczony został przez Niemców murem z drutem kolczastym. Na niewielkiej powierzchni stłoczyli około 1,4 tys. osób. Panowała ciasnota i fatalne warunki sanitarne, które sprzyjały epidemiom. Na jeden pokój przypadało około 20 osób. Gdy połowa z nich pracowała, reszta mogła spać. Żydzi pracowali już wtedy w zakładzie krawieckim.
Ziarkowska podała, że 10 maja 1943 r. wywieziono na roboty przymusowe do Niemiec 100 dziewcząt żydowskich. „W tym czasie nadchodziły do Wadowic informacje o likwidacji gett w sąsiednich miastach: Chrzanowie, Sosnowcu i Będzinie. Wiele osób desperacko poszukiwało dróg ratunku dla siebie i swoich bliskich” – wspomniała. W okresie istnienia getta zbiegło z niego i przeżyło 11 osób.
Getto zostało zlikwidowane 10 sierpnia 1943 r. Niemcy wywoływali po nazwisku Żydów. Powiedzieli im, że zostaną przeniesieni do pracy w Oświęcimiu i dlatego powinni zabrać ze sobą wszelkie kosztowności. Zostali przewiezieni do obozu Auschwitz. Spośród 40 osób ukrytych w getcie uratowało się kilkoro. Niektórzy zdołali uciec.
Muzeum Miejskie w Wadowicach podało, że udało się to m.in. Zygmuntowi Ehrenhaltowi, który przeżył wojnę. Uratowali go Polacy: Aniela i Józef Kamińscy z Wadowic. W latach 80. odznaczeni zostali za ten czyn honorowym medalem "Sprawiedliwych wśród Narodów Świata".
Nieliczni Żydzi, którzy przeżyli wojnę, chcieli wrócić do Wadowic. Ostatecznie zdecydowali się jednak wyjechać. Muzeum Historii Żydów Polskich "Polin" na stronie Wirtualny Sztetl wskazało, że w Wadowicach pozostał tylko jeden - Jakub Szancer.
Pierwszym Żydem, który zamieszkał w Wadowicach, był powstaniec styczniowy Baruch Thieberg. Sprowadził się do miasta w 1867 r. Wcześniej w Wadowicach obowiązywał zakaz osiedlania się Żydów, wydany jeszcze przez królów polskich. Później osiedlali się tam Żydzi postępowi z kręgu kultury niemieckiej, a także chasydzi. Tuż przed II wojną światową w 10,5-tys. Wadowicach mieszkało około 2,5 tys. Żydów. Większość z nich trudniła się handlem.
Dyskusja: