We wtorek na Facebooku ukazał się mocny w treści wpis małopolskiej konserwator zabytków Moniki Bogdanowskiej. Refleksję na temat znanego nam zjawiska, bo istniejącego również w Wadowicach, Kalwarii Zebrzydowskiej czy Andrychowie, konserwator okrasiła zdjęciami z małopolskich miasteczek, a na nich mamy prawdziwy kolaż brzydoty i taniego kiczu.
Współczesna architektura małych miast to już jest temat na szersze opracowanie architektoniczno-socjologiczne, tu tylko kilka refleksji konserwatorskich. Problemem małych miast są wielkomiejskie aspiracje inwestorów i architektów. Wygląda na to, że małe miasta sparaliżował kompleks prowincji. Zamiast poszukiwania własnej definicji, ducha miejsca, są Ambicje - pisze Monika Boganowska na Facebooku.
.
.
Ta chęć ukrywania tożsamości, udawania czegoś czym się nie jest, gorączkowe chwytanie każdej nowinki, stała pogoń za czymś, co uznaje się dowód „nowoczesności", by broń Boże nie zostać oskarżonym o zaściankowość, to droga donikąd, gorzej, bo wiedzie ona przez wertepy brzydoty, kiczu i śmieszności. Dla odwiedzających – a i pewnie sporej rzeszy bezradnych i zagubionych mieszkańców – to z kolei droga przez estetyczną mękę - dodaje Monika Bogdanowska.
.
Chaos, przebodźcowanie informacją, kolorem, fakturą, horror vacui budzą złe instynkty. Plastikowe płachty potęgują uczucie bylejakości i bezhołowia. Jeszcze kilkanaście lat temu była nadzieja: przecież pojedziemy w świat, zobaczymy te wszystkie gemütlich „bawarie", aleje cyprysów i pinii przecinające winnice Toskanii, wzruszą nas lawendowe pola otulające domy Prowansji i kamienne mury obrośnięte krzewami róż West Midlands.. Nie, przecież NIC takiego się nie stało - czytamy we wpisie.
.
Zamiast wielkiego sprzątania przestrzeni, dążenia do harmonii mamy estetyczne dysonanse, „wolnoć Tomku..", budowlano-architektoniczne szwindle. Czy naprawdę dobrze się czujemy w tym śmietnisku? Zjawisku towarzyszy dobrze znane przerzucanie odpowiedzialności: „kto jest winny tego stanu rzeczy? No kto?" W rozmowie z wójtem, kiedy próbujemy ochronić przed rozbiórką jedyny godny uwagi obiekt wioseczki słyszę, że o wpisie do ewidencji, czy planie miejscowym „mowy nie ma, bo mnie tu, pani, ludzie na taczkach wywiozą" - opisuje Bogdanowska.
.
Samorządowcy są pod presją wyborców, którzy chcą „monetyzować" przestrzeń – samowola daje nieograniczone możliwości, nie to, co rygorystyczne przepisy. W innym miasteczku burmistrz wygląda na zaskoczonego, gdy mówię, że „nie znam bardziej zeszpeconej miejscowości", „ale dlaczego?"- odpowiada – „nam się tu tak podoba". No pewnie: każdy maluje elewację jak mu w duszy gra, wiesza na niej co chce, zapełnia każdy skrawek wolnej przestrzeni byle jakim szyldem, a propozycja wprowadzenia uchwały krajobrazowej, czy ustanowienia parku kulturowego wywołuje panikę - zwraca uwagę konserwator zabytków.
.
Rozmawiam z młodymi architektami, pytam: „skąd taki pomysł, przecież wokół tradycyjne drewniane domy?", a oni odpowiadają „ale tu nie ma żadnych ograniczeń, plan pozwala". Ano właśnie: POZWALA! Do tego jeszcze ambicja, która inspiruje, by postawić sobie pomniczek, wykrzyczeć kolorem własny przekaz. Dlaczego szpecimy własny Dom? No dlaczego?! - pyta dramatycznie małopolska konserwator.
.
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane w historycznych centrach małopolskich miast i miasteczek - każde z nich ma swą lokalną, tradycyjną architekturę, tu i ówdzie czytelną pod reklamowymi płachtami, styropianem, kolorami rodem z czytanki dla przedszkolaków. Współczesne obiekty, choć czasem projektowo poprawne rażą programowym oderwaniem od kontekstu zgodnie z zasadą: im bardziej nie pasuje - tym lepiej, bo "nowocześniej" - napisała Monika Bogdanowska na Facebooku.
Wpis na Facebooku spotkał się z duża reakcją Internautów. Większość z nich podziela opinię małopolskiej konserwator i namawia ją do jeszcze większej ochrony przestrzeni publicznej.
.
Dyskusja: