JEDEN SMS NA TYSIĄCACH TELEFONÓW
To już nie zwykła akcja pomocowa i zwoływanie się przez SMS, ale prawdziwe zjawisko. Od kilku dni mieszkańcy Wadowic i okolic otrzymują wiadomości o potrzebie oddania krwi dla chorego na białaczkę dziecka, które rzekomo leczone jest w szpitalu w Prokocimiu.
Potrzebna krew dla dziecka chorego na białaczkę BRh- Prokocim. To bardzo rzadka grupa, trzeba dotrzeć do wielu osób. Kontakt (tutaj dane). Dostałam tego sms od koleżanki. Podaj dalej" - takiej treści wiadomości tekstowe dostawali użytkownicy telefonów.
Ludzie podawali dalej SMS, umieszczali prośby na portalach społecznościowych Facebook i Twitter. Po kilku dniach takiego wirusowego spamu robionego w dobrej wierze organizatorzy akcji odwołują swój apel.
Krew już jest niepotrzebna, znalazł się dawca, dziecko zostało uratowane, czy znowu wielkie oszustwo?
UWAGA, PO KILKU DNIACH AKCJA ODWOŁANA
Jak dowiaduje się portal Wadowice24.pl, odzew na wezwanie do pomocy przerósł oczekiwania osób, które pierwsze wysłały SMS do znajomych. Nie odbierają oni teraz telefonów, a dzwoniąc na wskazane numery możemy jedynie wysłuchać nagranej informacji o odwołaniu akcji.
Jeśli dzwonią Państwo w sprawie oddania krwi, to jest to już informacja nieaktualna i proszę już nie dzwonić. Natomiast jeśli chcą Państwo zrobić we własnych zakresie, proszę to zrobić u siebie w rejonie" - informuje między innymi Marzena Cz., której telefon podawany był jako kontakt w sprawie oddania krwi.
Z pozoru niewinna akcja zamieniła się w ostatnich dniach w gorący temat Internetu. Wielu internautów w samej akcji SMS widziało spisek marketingowców i agenci ubezpieczeniowej, krótko mówiąc wielkie oszustwo.
Niektórzy zadali sobie trud, by zadzwonić do szpitala w Prokocimiu, który rzekomo nie potwierdzał, że potrzebna była krew.Na Facebooku pojawiły się wpisy, że znów ktoś zadrwił z ludzkiej naiwności.
Jak było naprawdę?
A JEDNAK TO PRAWDA! 9-LETNIA GABRYSIA POTRZEBOWAŁA POMOCY
Okazuje się, że wysłany niewinnie w dobrej wierze SMS jak najbardziej miał pomóc małej pacjentce. Jak udało nam się ustalić, chora to 9-letnia Gabrysia z Dębicy (nazwisko do wiadomości redakcji) cierpiąca na ostrą białaczkę limfoblastyczną, która na początku stycznia znalazła się w bardzo ciężkim stanie.
Dziewczynka rzeczywiście potrzebowała krwi B Rh minus. Odporność dziecka, po kolejnej chemioterapii i niezbędnej operacji, spadła do zera. Podjęcie decyzji o wykonaniu samej operacji, jak również o jej zaniechaniu było niezwykle trudne dla jej rodziców. Lekarze nie dawali gwarancji przeżycia dziecka w obu przypadkach.
Po operacji lekarze stwierdzili, że Gabrysia pilnie potrzebowała przetoczenia granulocytów. Zrozpaczeni rodzice prosili w tej sytuacji o pomoc wszystkie osoby z grupą krwi B Rh minus. Pacjentka przebywała w szpitalu w Krakowie, ale potem ją przewieziono do Wrocławia. I tutaj najważniejsze – akcja SMS przyniosła skutek, dawca się znalazł, a przetoczenia krwi można było dokonać jedynie we wrocławskim szpitalu.
Akcja szukania dawcy rozpoczęła się 2 stycznia, granulocyty dziewczynka otrzymała jednak dopiero w środę (7.01). Teraz lekarze czekają na to, by stan szpiku dziewczynki uległ poprawie.
W całej tej historii najważniejsze jest to, że choć państwo znów zawiodło i nie potrafiło odpowiednio zabezpieczyć leczenia małej pacjentce, to zwykła ludzka solidarność może teraz pomóc w dalszej walce o życie i zdrowie 9-letniej Gabrysi.
Na początku był... jeden niewinny SMS i kilka wpisów w Internecie.
Dyskusja: