Aby dotrzeć do większej publiki Mariusz Pudzianowski opublikował na Youtube.pl materiał, w którym tłumaczy się z zajścia w Andrychowie. Sprawa jest głośna i "grzeje" publikę.
Andrzej Kowalczyk, przedsiębiorca z Wadowic, do którego należał hotel w Andrychowie ujawnił nagrania, na których widać, jak Mariusz Pudzianowski zajmuje połowę hotelu. Zdaniem przedsiębiorcy to były działania bezprawne, ponieważ wspólny majątek, który on miał z żoną nie został jeszcze podzielony przez sąd. W ten sposób według jego opinii Pudzianowski dokonał "dzikiego zajęcia" części nieruchomości, której udziały miał kupić od żony.
Odpowiedzią na wideo z zajść w Andrychowie jest kolejne tym razem Mariusza Pudzianowskiego. Twierdzi, że sąd przyznał mu rację uznając transakcję zakupu części udziałów nieruchomości w hotelu w Andrychowie. Jak powiedział, w lipcu zakupił 50% udziałów w hotelu w Andrychowie i o tym fakcie poinformował drugiego współwłaściciela, czyli Andrzeja Kowalczyka.
Dostał on ode mnie informację telefoniczna w dniu zakupu, dostał pisemko i chciałem się z nim spotkać by ustalić zasady współpracy. Oczywiście Pan Andrzej nie chciał współpracować, bo on jest właścicielem hotelu i nie uznaje tego aktu, że ten zakup jest prawny – relacjonuje strongman. - Złożył on zażalenie do sądu pierwszej instancji, oczywiście to zażalenie zostało odrzucone, po tym złożył drugie zażalenia do Krakowa i to oczywiście również zostało odrzucone. Czyli sąd pierwszej instancji nie ma racji, w drugiej instancji sąd nie ma racji, notariusze nie mają racji, prawnicy nie mają racji, ale Pan Andrzej Kowalczyk ma rację" – ironizuje Pudzian.
Powiedział też, że w dniu zakupu zostały mu przekazane klucze do drugiego i trzeciego i czwartego poziomu, gdyż hotel posiada 20 pokoi.
Wszystkich pokoi nie miałem, miałem 6-7 pokoi, Kowalczyk użytkował nawet 13 pokoi i za resztę pokoi nic od niego nie dostałem. Skoro jestem współwłaścicielem to powinienem za resztę pokoi jakieś gratyfikacje finansowe dostawać. To chyba normalne bo 50% mam. Z chwilą zakupu połowy hotelu jestem pełnoprawnym współwłaścicielem i mogę czerpać korzyści finansowe, takie jest prawo! - upiera się sportowiec.
Najsilniejszy człowiek świata tłumaczy najechanie na hotel, które było obszernie opisywane w mediach.
Redaktorzy napisali, że najechałem na hotel, że gości hotelowych pobiłem czy nie pobiłem, włamałem się – nie! Było tak; mój pracownik sprzątał pokoje po moich gościach w hotelu. W pewnym momencie mu klucze zginęły, ja akurat byłem w USA to mówię zostaw to bo mimo, że mój pracownik widział kto zabrał te klucze, to nie chciałem, by doszło do szarpaniny. Więc kazałem mu pójść na policję. Więc we wtorek wziąłem ze sobą dwóch pracowników by powymieniać zamki w drzwiach w pokojach, których to klucze mi zabrano. Moi pracownicy zaczęli wymieniać te zamki. Wtedy Pan Andrzej wezwał policję i darł się: włamania, rozwiercają zamki – a ja do policji; proszę bardzo, tu mam drugi komplet kluczy! - mówi.
Teraz po kilku dniach od ujawnienia materiałów publika ma dostęp do relacji obu stron i sama może ocenić, kto w tym sporze ma rację. No więc, kto, a może obaj panowie mają rację?
Dyskusja: