W takich przypadkach zawsze należy wezwać służby ratunkowe - mówi nam Krzysztof Cieciak, oficer prasowy wadowickiej straży pożarnej.
O co chodzi? Chociażby o sytuacje, w której nasz ukochany czworonożny pupil wpadnie niechcący do zbiornika wodnego.
Tak jak to było w weekend w Wieprzu. Średniej wielkości kundelek, spacerując z właścicielem postanowił przebiec przez zamarznięty kawałek rzeki. Niestety lód okazał się zbyt słaby i pękł pod ciężarem zwierzęcia. Przerażony psiak wzywał pomocy jak tylko się dało. Właściciel zachował się bardzo przytomnie i nie wszedł za psem do rzeki, wezwał na miejsce straż pożarną.
W takich przypadkach obowiązuje bowiem ta sama zasada jak przy ratowaniu tonącego - jeśli nie jesteśmy przeszkoleni lub nie wiemy zupełnie jak do tego się zabrać, lepiej wezwać na miejsce specjalistów.
Nad Wieprzówkę wezwano trzy zespoły ratunkowe, dwa z JRG Andrychów i jeden z OSP Wieprz. Strażacy ustawili się po obu stronach rzeki gotowi do ratunku. Na szczęście w pewnym momencie pies uspokoił się na tyle, że zareagował na nawoływanie właściciela i jakimś sposobem sam wydostał się na brzeg.
Zwierze całe i zdrowe wróciło z właścicielem do domu - dodaje rzecznik straży pożarnej.
Inaczej potoczyła się historia, do której doszło nad Wisłą w Tyńcu. Także w ostatni weekend. Choć to sytuacja spoza terenu powiatu wadowickiego jest bardzo podobna i warta opisania w kontekście wydarzeń w Wieprzu. W Tyńcu bowiem właściciel topiącego się psa postanowił wskoczyć z anim do rzeki. Zanim na miejsce dotarły służb y ratunkowe psa już dawno pochłonęła toń rzeki, na brzeg udało się wydostać właściciela czworonoga. Jednak wyczerpanie i bardzo zimna woda zrobiły swoje, 58-letni mieszkaniec Krakowa zmarł.
Dyskusja: