Wydawałoby się, że funkcja prezesa miejskiego klubu sportowego to prestiż i wysokie zarobki. Nic bardziej mylnego. W naszym powiecie ani nie ma z tego pieniędzy, a i o prestiżu też trzeba zapomnieć. Pokazuje to przykład Kalwarianki, kolejnego klubu, który przez długi czas miał problem ze znalezieniem prezesa.
Od 28 listopada przekładane są kolejne wybory na prezesa Klubu Sportowego Kalwarianka. W poniedziałek (12.12) udało się powołać zarząd klubu.
Jak mówią sami działacze kalwarianki " to mieszanka rutyny z młodością". Wśród siedmiu "wspaniałych" jest: Grzegorz Jagosz, Jakub Tymoszuk, Karol Jastrząb, Grzegorz Makówka, Andrzej Ziemla, Wacław Hobrzyk, Marek Bartoszek.
Ponowne wybory odbyły się tydzień później, we wtorek (20.12). I udało się wyłonić osobę, która pociągnie ten sportowy zaprzęg w boju. Nowym prezesem MKS Kalwarianka został Grzegorz Makówka, jego zastępcą jest Jakub Tymoszuk.
Właściwy człowiek na właściwym miejscu na trudne czasy. To facet, który kocha Kalwariankę bezgranicznie, co już pokazał wiele razy! - mówi Tomasz Baluś z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Pierwszym krokiem wykonanym przez nowego prezesa kalwaryjskiego klubu była wizyta u burmistrza miasta. Z Augustynem Ormantym rozmawiał o planach na nadchodzący rok.
Przypomnijmy. Poprzedni szef miejskiego klubu skończył kadencję. Wojciech Madej zapowiedział, że rezygnuje i nie będzie ubiegał się o kolejną kadencję. Problem w tym, że na horyzoncie brakuje następcy, nie ma nawet chętnych do udziału w zarządzie.
Kalwarianka piłką nożną stoi, a tutaj ostatnio kibice musieli przejść przez trudy okres niepowodzeń swojej drużyny, która obecnie dołuje w lidze okręgowej. Bywało lepiej. Gdy były wyniki sportowe, kibice oklaskiwali prezesa, ale jak to w sporcie, gdy pojawiły się trudności, Madej stał się wrogiem numer jeden. Prezes miejskiego klubu to u nas na lokalnych boiskach tak naprawdę facet, na którego ciska się gromy za wszystkie niepowodzenia. Gdy odpada prestiż i uznanie kibiców, a pieniędzy z tego nie ma żadnych (są to funkcje społeczne) prezesowanie staje się uciążliwym i niemiłym zajęciem. Trudno się więc dziwić, że ludzie wcale nie garną się do tej roboty. Czasami lepiej odpuścić.
Aktualizacja, 23.12.
Dyskusja: