To kolejny dowód na to, z jak niekompetentną administracją w osobie burmistrza Mateusza Klinowskiego i jego współpracowników mają dziś do czynienia Wadowice. To nasza opinia i nie musicie się z nią zgadzać.
Ale fakty są takie. Mateusz Klinowski jako burmistrz Wadowic właśnie przegrał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Krakowie proces w sprawie odwołania z funkcji dyrektora szkoły Beaty Wajdzik.
Wyrok sądu pierwszej instancji nie pozostawia żadnych wątpliwości. Dyrektorka została zwolniona bezprawnie na podstawie wydumanych zarzutów i niezgodnie z obowiązującymi w Rzeczypospolitej przepisami. Zarządzenie burmistrza w sprawie odwołania Beaty Wajdzik wraz z uzasadnieniem zostało uchylone w całości.
Latem zeszłego roku burmistrz Klinowski pozbawił Beatę Wajdzik stanowiska dyrektorka Zespołowi Szkół Publicznych nr 3 im. Marii Skłodowskiej – Curie. Burmistrz zarzucał jej mobbing, podsłuchiwanie pracowników, skłócanie ze sobą nauczycieli, zmuszanie do podpisywania dokumentów, ograniczanie dostępu do infrastruktury szkolnej.
To codzienność w szkole na Sienkiewicza - pisał pewien swego rok temu burmistrz Klinowski.
Sąd nie potwierdził żadnego z tych zarzutów. Okazuje się, że wszystkie zarzuty Klinowskiego były wyssane z palca, a sposób pozbawienia dyrektorki stanowiska Temida uznała za rażące naruszenie przepisów. Wyrok nie jest prawomocny i gmina, którą reprezentuje burmistrz, może się odwołać w apelacji.
Sądy sprawą Beaty Wajdzik będą się zresztą jeszcze zajmować, bo burmistrz i szkoła byli tak złośliwi, że od września tego roku pozbawili ją pracy w szkole jako nauczycielki.
Niestety jeśli wyrok WSA zostanie podtrzymany, to może gminę słono kosztować. Bezprawnie zwolniona dyrektorka uzyska legitymację do odszkodowania i to wcale niemałego, którego uczciwie ma prawo się domagać od gminy.
Chyba, że prokuratura uzna, że w tym przypadku warto pociągnąć urzędników do odpowiedzialności cywilnej, szczególnie tych, którzy faktycznie przysłużyli się do kosztowanej porażki. Byłoby dobrze, gdyby urzędnicy również i u nas zaczęli płacić za swoje nietrafione decyzje, za które do tej pory płacą tylko podatnicy. Przypomnijmy, że taka możliwość w Polsce istnieje od jakiegoś czasu i w wielu już miastach prokuratorzy chroniąc interes publiczny pozywają urzędników o odszkodowanie za błędne decyzje. Kara nałożona nie może przekraczać dwunastokrotności jego zarobków, ale może warto, bo wówczas niektórzy urzędnicy, w tym "doktorzy prawa" w końcu by się nauczyli praworządności.
Dyskusja: