Dworzec autobusowy, który gmina wybudowała 23 lata temu, zdaniem Zdzisława Juchy, mieszkańca Kalwarii, jest samowolą budowlaną. Okazuje się, że może mieć sporo racji. Jak na razie wykazał, że miasto postawiło dworzec i weszło mu na działkę. Zarzucił gminie, że to samowola budowlana.
Wojewoda małopolski w lutym odmówił stwierdzenia nieważności pozwolenia na budowę dworca autobusowego. Ta decyzja została jednak zaskarżona przez Juchę do Głównego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. I tu pojawił się problem. Machina zadziałała.
Główny inspektor nadzoru budowlanego zażądał od burmistrza Augustyna Ormantego dokumentów potwierdzających legalność budowy. W Urzędzie Miasta przeszukano szuflady o nie potrafiono jednak znaleźć żadnych dokumentów dotyczących budowy dworca.
GINB przyznał więc rację mieszkańcowi. W rezultacie decyzję wojewody uchylił i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Gmina nie posiada między innymi projektu budowlanego, wniosku o wydanie pozwolenia na budowę oraz pozwolenia i dokumentu, który potwierdzałby tytuł prawny do spornej z mieszkańcem Kalwarii działki.
Teraz nakazano wojewodzie małopolskiemu dokładne sprawdzenie legalności inwestycji, ale gmina się z tym nie zgadza i na decyzję GINB złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Jeśli się jednak okaże, że sąd odrzuci skargę gminy, to Urząd Miasta może być w kłopocie. Na dworzec wydano sporo pieniędzy. W poprzedniej kadencji wyremontowano go za ponad milion złotych. Głupio byłoby go teraz rozbierać z powodu tego, że 23 lata temu rządzący miastem wybudowali go "na dziko".
Dyskusja: