Ta historia towarzyszy nam od wielu lat. Rodzinę Kwaśnych z Wadowic dotknęły nieszczęścia, które przekraczają ludzkie wyobrażenie. Niestety ma szczęśliwego zakończenia. Mamy za to cierpienie, ból i smutek.
Mama Filipa, pani Agnieszka zmarła w 2011 roku (pisaliśmy o tym Tutaj). Miała mięsaka. Zmarła w Wadowicach w 2011 i tutaj została pochowana. W międzyczasie tata chłopca - Piotr Kwaśny - dowiedział się o chorobie synka. Okazało się, że mały Filip ma nieuleczalną nerwiakowłókniakowatość.
Po śmierci żony wyjechał z synem na Wyspy, by walczyć o jego życie. Tam, po kolejnych badaniach, lekarze odkryli, że chłopiec cierpi na białaczkę szpikową. Filip przeszedł chemioterapię, potem otrzymał przeszczep komórek macierzystych. Niestety nieudany.
Na początku marca tata Filipa dowiedział się od lekarzy, że jedyne, co może zrobić dla chłopca, to uśmierzać jego ból. Pan Piotr nie może pracować. Również jest poważnie chory. Ma rozszczep kręgosłupa i cukrzycę, żyje z jedną nerką.
Bardzo chce jednak spełnić ostatnie życzenie Filipa. Chłopiec chciałby być pochowany w Wadowicach, obok swojej matki. O tej historii napisał brytyjski dziennik Daily Mail.
Filip Kwasny makes plea to 'bury me in my mummy's coffin' | Daily Mail Online https://t.co/r0E1I41HOM
— Samuel Miller (@Hephaestus7) 18 marca 2017
Smutny los rodziny wstrząsnął Brytyjczykami. Na platformie crowdfundingowej JustGiving prowadzona jest zbiórka pieniędzy na rzecz chłopca. Pan Piotr potrzebował zebrać 6,5 tys. funtów. Ludzie wykazują się ogromną hojnością - zebrano już ok. 40 tys., a kwota ciągle rośnie. Swoją cegiełkę można dołożyć TUTAJ.
Dyskusja: