Wadowicka straż dostała jedno z tych niecodziennych zgłoszeń, przy których dyżurny musi zastanowić się, czy ratownicy się są przypadkiem wkręcani w fałszywy alarm. Do jednostki zadzwonił ktoś z miasta z informacją, że na bloku nr 4 na osiedlu Pod Skarpą stoi tajemniczy mężczyzna i grozi... że skoczy z dachu.
Informacji nie dało się zlekceważyć, procedury mówią jasno, że w przypadku zagrożenia życia strażacy muszą ruszyć do akcji.
Kilka minut po tym telefonie pod blokiem pojawiły się dwa zastępy straży w pełnej gotowości. Wezwano też policję. Strażacy zgodnie z procedurą próbowali ustalić, co tak naprawdę się dzieje. Z upływem czasu nie potwierdzały się jednak informacje o rzekomym samobójcy.
Strażakom udało się już rozłożyć poduszkę ratowniczą pod blokiem, na wszelki wypadek rozpoczęto też przeszukania na dachu budynku. Zdezorientowani mieszkańcy osiedla zaskoczeni działaniami strażaków też ie za bardzo potrafili potwierdzić informacji o samobójcy.
Jedno co się potwierdziło, to fakt iż na dachu rzeczywiście odnaleziono mężczyznę tyle tylko, że on sam nie miał zamiaru targnąć się na życie. Co więcej, wizytą strażaków na dachu był bardzo zaskoczony.
Jak się okazało, mężczyzna jest pracownikiem ekipy, która na zlecenie Spółdzielni Mieszkaniowej lepikowała dach. Pracowali tam od rana, a ktoś po prostu sobie wymyślił, że pan chce skoczyć z dachu - przekazali nam strażacy uczestniczący w akcji.
Dyskusja: