"BĘDZIECIE CZĘŚCIĄ SKAWY"
Po dzień dzisiejszy Jola Palmirska żartuje i krzyczy podczas treningów do mnie, Gosi , Kasi i Juli :
Spodziewałybyście się kiedykolwiek, że będziecie częścią Skawy?
Zazwyczaj pojawia się uśmiech na twarzy. Chwila zadumy. Po awansie z MKS-em Andrychów do I ligi, niestety zarząd postanowił sprzedać miejsce TSP Rumia, pograłyśmy jeszcze rok w drugiej lidze, a potem przyszedł czas na budowanie rodziny, sukcesy zawodowe.
Tu w Skawie zaczęło się dosyć niewinnie...
Sympatyczna rozmowa z ówczesnym Prezesem Panem Markiem Ciepłym, który zachęcił nas "andrychowianki" do współpracy, przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Zrozumiałyśmy, że w Wadowicach przyszedł czas na zmiany.
Początki były trudne: inna mentalność zespołu , podejście do treningów, brak celu i oczekiwań względem władz klubowych. Pobyty na hali miały być odskocznią od codzienności. Stało sie inaczej. Do każdego meczu podchodziłyśmy bardzo skoncentrowane i nie mogłyśmy sobie pozwolić, by nasze ligowe wyszkolenie nie zostało w pełni wykorzystane.
ANDRYCHÓW KONTRA WADOWICE
Wtedy jeszcze odczuwałyśmy niemal z każdej strony (kibice, media) podział Andrychów kontra Wadowice. Ze strony klubu za sprawą Pana Marka Ciepłego otrzymałyśmy duży kredyt zaufania, a organizacja klubu z każdym dniem wprawiała dziewczyny w zadumę. Kolejne wygrane mecze dodawały odwagi nowopowstałemu zespołowi. Klub zaczął doceniać nasze drużynowe sukcesy i nauczył się "oddychać siatkówką". Z tygodnia na tydzień radziłyśmy sobie coraz lepiej, zgrywałyśmy się ze sobą, narodziły się pierwsze przyjaźnie...
Po dołączeniu do naszego teamu trenera Piotra Kwaka koktajl młodości i doświadczenia zaczął odnosić spektakularne sukcesy. Rok 2014 okazał się bardzo przełomowy dla wadowickiej siatkówki. Otrzymałyśmy przepustkę do półfinału o wejście do II ligi w Starym Sączu.
Jak brzmi słynne powiedzenie: Apetyt rośnie w miarę jedzenia! Rzecz jasna! Nowy rok, nowe wyzwania!
KIBIC Z WADOWIC WIERNY DO KOŃCA
Postanowiłyśmy pracować jeszcze ciężej, my "andrychowianki" dzieliłyśmy się z dziewczynami swoim doświadczeniem, przemyśleniami. ". Identyfikowałyśmy się z zasadą, że żelazna konsekwencja może stać się kluczem do sukcesu. W pewnym momencie nad naszą drużyną zawisły czarne chmury - pojawiły się liczne kontuzje.
Najpierw uraz "Małej "- Karoliny Kuligowskiej, na bark narzekała - "Żan" - Żaneta Żmuda, "Żyłka" - Kasia Panek naderwała mięsień dwugłowy, z kolei w moim biodrze ból stawał się nie do zniesienia. Na kilka tygodni z gry została wyłączona Jula - Beata Książek. Mimo poważnej kontuzji kręgosłupa była obecna na treningach, meczach - doskonale wcielała się w rolę drugiego trenera. Dzięki błyskawicznej interwencji obecnego Prezesa Pana Bogusława Jamroza, zostałyśmy wyleczone przez wspaniałego fizjoterapeutę Kamila i dzięki niemu między innymi zawdzięczamy naszą formę.
Na kilka tygodni przed półfinałem o wejście do drugiej ligi, którego byliśmy organizatorem o swoich problemach zdrowotnych poinformowała nas Ola Sordyl. Trzymałyśmy za nią mocno kciuki. I jesteśmy szczęśliwe, że zagrała z nami w finale o wejście do II ligi.
Mimo różnych przeciwności, zgrzytów trzymałyśmy się zawsze razem. I tak też było podczas turnieju półfinałowego, jak wspominałam wcześniej, którego byliśmy organizatorem.
Z pomocą Marty Ryncarz, zarządu , a przede wszystkim Pana Bartłomieja Jończyka (który z niezwykłym przejęciem podjął się spraw klubowych) pozyskałyśmy zacnych sponsorów, którzy ufundowali wiele atrakcji, nagrody i zadbali o to, by ten turniej był wyjątkowy... Ja, Ania Widlarz i Gosia Stopyra zadbałyśmy o zebranie kwoty na oprawę sędziowską.
Awans do finału stał się formalnością. To czysta przyjemność grać dla tak wspaniałej publiczności. Na trybunach zasiadł komplet kibiców. Dziękujemy za wsparcie!
O tym, że mamy wspaniałych kibiców przekonałyśmy się na turnieju finałowym w Golubiu- Dobrzyniu. Pan Robert, Pan Sławomir, Pan Artur oraz przeurocza 3 letnia Klaudia głośno skandowali : Skawa Wadowice! - zagłuszając nieliczny tłum dobrzyńskich obserwatorów. Do dziś wywiera to na nas olbrzymie wrażenie.
"ZAKOCHAŁYŚMY SIĘ W KUJAWACH"
Do finałowego turnieju znowu podeszłyśmy profesjonalnie, ciężko trenując, znalazłyśmy chwile na organizację wyjazdu. Jula wynajęła bajeczne noclegi, Ania Kasperek pozyskała kolejne pieniądze na wyjazd.
Dziękujemy serdecznie Panu Filipowi Niewidokowi za okazaną kwotę, która umożliwiła nam wyjazd na turniej już w czwartek.
Od pierwszego wejrzenia zakochałyśmy się w Kujawach, znalazłyśmy swoje miejsce na ziemi.
Często przyśpiewując tekst piosenki "Bo jak nie my to kto!" - (Mrozu feat Tomson) napędzałyśmy się wspólnie do uzyskania upragnionego zwycięstwa. Uważałyśmy, że druga liga nam się po prostu należy!
Gosia Stopyra często oddawała się swojej drugiej pasji - wędkarstwu, a my wtórowałyśmy jej przyśpiewkami: Lubimy jazz, lubimy chillout. No cóż! Trzeba było znaleźć sposób na pozbycie stresu!
Do południa korzystałyśmy z promieni słonecznych, wylegując się na pomoście. Miałyśmy dużo czasu na to, aby pobyć ze sobą , porozmawiać, powygłupiać się. To niesamowite uczucie być częścią tej "siatkarskiej rodzinki". Myślę, że każdy szkoleniowiec mógłby pozazdrościć tak "szalonej" i jednocześnie ambitnej drużyny. Dla mnie był to szczególny turniej, bo obchodziłam kolejne urodziny. Dziewczyny przyczyniły się do tego, abym na zawsze zapamiętała ten czas. Po raz kolejny pokazały mi jak można się cieszyć z "małych rzeczy" i jak potrafią przełamywać własne bariery, by sprawić komuś przyjemność. Dziękuję!
Wypoczęte, zachwycone tamtejszymi widokami kolejno podejmowałyśmy zwycięsko drużyny z Mysiadła, Jasła.
Do najważniejszego meczu finałowego podeszłyśmy na "nieziemskiej adrenalinie". Grałyśmy jak z nut. Świetnie spisywałyśmy się w przyjęciu, w ataku, a podbite piłki w obronie przez "Małą" wprawiały w zadumę niejednego obserwatora. Świetnie radziły sobie również zmienniczki: Aga Ryczko, Kasia Panek, Ania Kasperek, Karolina Bąk, czy Ola Sordyl.
ŁZY ANI, OKRZYKI AGI
Moment wejścia do drugiej ligi będzie kojarzył mi się z kilkoma cudownymi obrazkami: ze łzami Ani Widlarz, z okrzykami Agi Ryczko: "Druga liga, druga liga Skawula!!! oraz szeptem Juli do mojego ucha:
Jestem szczęśliwa, jak widzę radość dziewczyn, które nigdy nie doświadczyły tego uczucia!
Ten sukces stał się zwieńczeniem dwuletniej ciężkiej pracy na treningach. Awans to nie tylko sukces sportowy, dla nas również mentalny. To przekładanie osobistych planów, organizowanie życia rodzinnego podczas nieobecności w domu, pogodzenie obowiązków sportowych ze szkolnymi, to przezwyciężenie smutku na widok dziecka, które nie rozumie, dlaczego mama znowu jedzie na mecz?
Stworzyłyśmy wspólnie zgraną ekipę, która potrafi odnaleźć się w każdej podbramkowej sytuacji. Częste rozmowy przez telefon, szepty w szatniach, wymiany słowne w busie, wymowne spojrzenia w oczy zaowocowały sukcesem, który powinien promować Wadowice na skalę ogólnopolską.
Wierzymy, że nasz sukces otworzy nowe perspektywy w "papieskim mieście", zostanie doceniony nasz wysiłek i czas, który jest dla nas niezwykle drogocenny. Wierzymy również w to, że pojawią się osobistości, które znajdą receptę na ten sukces.
Dziękujemy zarządowi, sponsorom, rodzinom, kibicom i wszystkim sympatykom siatkówki! Ten awans jest również dla was!
IWONA BARANOWSKA
Dyskusja: